Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Prawie do rezerwatu Błyszcz

  32.23  02:07
Wykonanie zamysłu sprzed paru dni, a przynajmniej próba, bo nic z tego nie wyszło. Pogoda słoneczna, choć temperatura ok. 5 °C. Nie przeszkodziło mi to i nawet nie narzekałem na stopy po dzisiejszych przygodach.
Od jakiegoś czasu mam problemy ze złapaniem odpowiednio dużej ilości satelitów GPS, przez co rozpoczęcie wycieczki opóźnia się o kilka dobrych minut. Mam nadzieję, że ten problem ustąpi relatywnie szybko. Gdy już się udało uruchomić nagrywanie trasy, ruszyłem przez Pawice. Coś mnie wzięło, aby narzucić sobie szybkie tempo i niestety przedobrzyłem, bo nim przekroczyłem Kaczawę po raz drugi, byłem już wyczerpany. Jak na złość zapomniałem wody i skutecznie sobie zepsułem wycieczkę. Liczę, że to się więcej nie powtórzy :D
Gdy wjechałem do lasu, musiałem zrzucić z siebie trochę ubrań, bo było mi zbyt gorąco, a wiatru już nie było tak czuć, toteż mogłem sobie na to pozwolić. Ruszyłem drogą przed siebie i to tak, że minąłem rezerwat i wyjechałem z lasu. Nie chciałem tak szybko wracać do domu, to zaszyłem się w lesie, docierając do lekko podmokłej łąki. Sądziłem oczywiście, że to część rezerwatu. Ruszyłem dalej, mijając coraz to bardziej mokre tereny. Praktycznie zbliżałem się więc do celu i go osiągnąłem – dojechałem do bardzo podmokłej łąki, która (zgodnie z danymi mapy OSM.org) jest granicą rezerwatu.
Nie przepadam za poruszaniem się dwukrotnie po tej samej drodze, toteż ruszyłem w busz. Dużo młodych drzewek, które nie pozwalały się przedostać. Gleba jest tam w dużym stopniu zryta przez dziczyznę, więc jest to dodatkowe utrudnienie w poruszaniu się.
Znalazłem dróżkę, która przez polanę doprowadziła mnie do brejowatej rzeczki. Zawróciłem. Droga w dół wyłożona różami – dosłownie. Rower poniosłem w dół, przekroczyłem strumień i... byłem między rzeczką, którą widziałem wcześniej i tym strumieniem. Postanowiłem, że pójdę w stronę źródła i przekroczę którąś wodę. Na zakolu strumienia zatrzymałem się, żeby sprawdzić teren. Nie spodobał mi się, więc ruszyłem dalej po brzegu potoku i dostałem się na drogę, którą już jechałem. Świetnie! Jeszcze tylko zajrzałem w jedną ślepą drogę i ruszyłem na północ.
Wydostałem się z lasu i wjechałem w kolejny, młodszy, z dużą ilością wody. Szukałem tak długo właściwej drogi aż znalazłem Miłogostowice. Szkoda, że nie skręciłem w lewo. Wtedy znów wjechałbym w las i tak wrócił, chroniąc się od wiatru. Pojechałem asfaltem, zmagając się z wiatrem.
Miałem dziś wyregulowane siodełko. Do tej pory jeździłem tak, jak było mi wygodnie. Obniżyłem je, aby spróbować jazdy przy zalecanym ustawieniu. Dowiem się czy jest to dobre ustawienie po kilku wycieczkach, bo po dzisiejszej byłem zbyt wykończony, aby to stwierdzić. Myślę, że właśnie to złe ustawienie siodełka negatywnie wpływało na moje kolano. Czyli teraz będzie lepiej :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa watom
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Test nowych opon
Niebieskim szlakiem gdzieś pod Legnicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery