Nie wiedząc do końca gdzie się wybrać, wyrysowałem trasę na kilka chwil przed wyjazdem. Wiedziałem jednak, że wybrać się muszę, bo prognoza pogody była dobra od kilku dni. Mimo groźnych chmur – wyruszyłem w kierunku Legnickiego Pola, by stamtąd, starą trasą podążyć do Targoszyna.
Dawno byłem w Rogoźnicy, jeszcze w 2009, ale nie zmieniło się tam wiele, może nawet nic. Tylko na chwilę zatrzymałem się przy obozie Gross Rosen, by zrobić zdjęcie.
Ciągle na swojej trasie mijałem kopalnie, drogi okresowo zamykane... Jak ten Dolny Śląsk daje się grabić. Za kilkadziesiąt lat krajobraz tych terenów zmieni się diametralnie. W sumie nawet dowiedziałem się jak sygnalizowane są przygotowania do wysadzania. Ciekawe jak to wygląda od środka ;D
W Dobromierzu zaczęło kropić i nie skończyło póki nie wyjechałem ze Strzegomia. Później jeszcze postraszyło za Pawłowicami Wielkimi i w Legnicy, ale koniec końców nie zmokłem przy takiej mżawce.
Dobromierz nie jest taki duży, ale za to piękne ma uliczki – sam jest położony na wzgórzu, gdzie główna droga prowadzi pod górę. Mijał mnie w międzyczasie peleton rowerzystów w niebieskich strojach ;D Już widząc z daleka tę wieś, wiedziałem, że chcę zjechać ze szczytu po krajowej piątce. Nie udało mi się pobić mojego rekordu prędkości i wyciągnąłem jedynie 59 km/h. Z tego całego zapędu prawie zapomniałem, że chciałem ominąć ruchliwą krajówkę i dojechać do Strzegomia pobliskimi wsiami.
Strzegom już z dala odznaczał się Bazyliką Małą na tle wzgórz. Szkoda tylko, że zabytek ten tak olbrzymi i dostojny, wyrastający wysoko, gdy patrzeć na niego z dala, tak trudno znaleźć, gdy jest się w samym mieście. Więcej znaków kierunkowych firm kopalnianych niż informacji o mieście. Miasta powinny kopiować od siebie pomysły. W Legnicy w miarę dobrze są oznaczone ważniejsze miejsca, nie tylko siedziby firm.
Ze Strzegomia pojechałem przez Goczałków Górny, bowiem drogi do Goczałkowa były pozamykane (nie wiem w jaki sposób, ale z Targoszyna jest wyznaczony objazd). Byłem dzięki temu w Księżycach! Łał, szkoda, że to nie Księżyc ;D
Dalsza podróż już prawie "wydeptanymi" szlakami, bo w Mierczycach byłem, co uświadomiłem sobie jadąc obok ogrodzenia kościoła.
Wycieczka odrobinę męcząca, bo jak zaczynałem jazdę na 25-30 km/h, tak wracałem już z prędkością 18-22 km/h. Trzeba jednak popracować nad kondycją, bo na weekend zapowiada się Śnieżka :)