Pojechałem najpierw do centrum, żeby się chwilę pokręcić. To był błąd, bo najpierw wywróciłem się (na szczęście obyło się tylko na stłuczeniach), potem wbiła mi się w oponę sprężynka. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że zmiana opon 700x25C na 700x23C była błędem. Łatka wydawała się za duża na tę dętkę, przez co częściowo odklejała się, ale o dziwo powietrze nie zeszło. Drugim minusem są krawężniki i inne nierówności, które czuję jakby bardziej niż wcześniej. Oby to była tylko zła passa.
Pospieszyłem na spotkanie, bo umówiłem się na wspólną jazdę pod Poznaniem z Sylwią. Trochę po trasie z ostatniego wpisu, trochę po nowych drogach. Pętle indukcyjne to zło. One powinny być oznaczane na drogach, aby każdy wiedział, gdzie należy ich szukać.
Odebrałem koło po centrowaniu i opinia o nim nie ucieszyła mnie. Nie udało się naciągnąć równomiernie szprych. Mechanik uważa, że problemem jest obręcz, choć ja stawiałbym na piastę, z którą mam ciągłe problemy. Tak poza tym wymieniłem w gravelu linki i pancerze, co było łatwiejsze niż sądziłem (pancerze są poprowadzone wewnątrz ramy). Chyba uda mi się odratować tylną przerzutkę, bo ciężko chodziła. Nasmarowałem też hamulce, które również buntowały się i kiepsko odciągały linkę. Pozostaje mi wszystko złożyć do kupy.
Komentarze (4)
Mogłem obręcz pomierzyć podczas wymiany szprych. Już trudno. Od centrowania jeszcze nie zauważyłem problemów. Pewnie wyjdą podczas wyprawy, jak zwykle :P
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.