Dla odmiany zaczęło padać, gdy wychodziłem z hostelu. Przeczekałem trochę, aż przestało. Potem głównie kropiło, tak jakby nie mogło się zdecydować.
Pojechałem do Marugame, gdzie jest jeden z czterech oryginalnych zamków na wyspie. Nazywany kamiennym zamkiem, i nie bez powodu, bo wykorzystano mnóstwo kamienia do jego budowy. Dzięki temu jest najwyższym zamkiem w Japonii. Aczkolwiek samą wieżę ma najmniejszą w kraju.
Dalsza droga była nudna. Było zimno, wiało, kropiło. Przejechałem przez Takamatsu, zebrałem kilka pieczątek, zaczęło trochę padać, potem przestało i dojechałem do hostelu.
Komentarze (2)
Trudno tutaj o brak cywilizacji, jak cała Japonia jest wielkim miastem :P Ta góra jest tylko 20 metrów wyższa od tej, na którą wszedłem poprzedniego dnia :)
Faktycznie, ten rejon jakiś taki mało smaczny, może to właśnie kwestia deszczu. Wracaj do braku cywilizacji, wciąż apeluję :) Choć ta góra z piątej foty oraz skansen całkiem godne.
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.