Piękny dzień na rower. Zabrałem aparat i ruszyłem. Najpierw na Szachty. Większość drzew owocowych przekwitła. Zostało parę wiśni, których mi brakowało na Lubelszczyźnie. Potem zrobiłem krótką pętlę po Wartostradzie, odwiedziłem Rataje, objechałem Maltę, a potem ruszyłem na Naramowice. Postanowiłem przejechać przez Morasko, a potem dostać się na Cytadelę. Chwilę się po niej pokręciłem. Tak usłanego kwiatami parku już dawno nie widziałem. Uczta dla zmysłów. Zajechałem jeszcze na Rynek, a potem przez Grunwald i Ławicę wróciłem do domu. Ach, jak przyjemnie się jeździ na lekkiej kolarzówce. Jaka szkoda, że nie udało mi się z nowym rowerem wyprawowym.