Liczyłem na resztki mrozu, bo za oknem padał śnieg, ale drogi były mokre. Zaczęła się odwilż. Już nie chciałem zawracać, więc ruszyłem na krótką przejażdżkę. Minąłem dużo kałuż, ale to koło lotniska było najgorzej. Na odcinkach dróg pokrytych ujeżdżonym śniegiem, który rozmarzłszy, zaczął być grząski bardziej niż piach na plaży. Dostałem się do Wysogotowa, gdzie pojawiła się mgła gęsta niczym zupa, ale przynajmniej śnieg przestał być problemem. Jeśli prognozy deszczu się nie zmienią, to będę miał kilka dni przerwy od roweru.