Zapowiadają ocieplenie na nadchodzący tydzień, więc trzeba było pojechać gdzieś dalej. Nie miałem za dużo czasu, więc wypadło na peryferie Zielonki. Najpierw chciałem dojechać do Swarzędza, ale się zakręciłem w Poznaniu i tylko wydłużyłem sobie drogę. Potem w Swarzędzu wybrałem zły zjazd i trafiłem do Uzarzewa – po fatalnych drogach. Rower był cały biały od śniegu. Wyjechałem na drogę wojewódzką i musiałem się wrócić kawałek w kierunku Poznania (mogłem jechać przez las, ale szkoda mi było roweru na zasypanych śniegiem leśnych drogach). Żałowałem, że nie miałem ze sobą aparatu, bo krajobrazy za Wierzenicą były bardzo fotogeniczne, a niestety to był chyba ostatni taki dzień w zimowej scenerii.
Wiatr był dzisiaj silny i drogę układałem pod jego kierunek, ale coś poszło nie tak. Droga do Mielna, a potem do Poznania była koszmarnie mroźna, bo miałem cały czas pod wiatr. Porządnie przemarzłem, a na domiar złego w Poznaniu zaczęło zmierzchać i temperatura spadła do -5 °C. Mogłem jechać w zupełnie odwrotnym kierunku. Może wtedy byłoby lepiej.