Nastała jesienna pogoda. Przez pół dnia padało, więc wyszedłem późnym popołudniem. Z jednej strony za wcześnie, bo asfalt nie zdążył wyschnąć, z drugiej za późno, bo złapała mnie szarówka.
Na południe miałem pod wiatr. Chociaż ubrałem się cieplej, to nie przyszło mi do głowy, by zabrać rękawiczki i trochę mi ręce zgrabiały. Kawałek przed Czempiniem wiatr się wzmógł, ale dzięki temu miałem łatwiejszą drogę powrotną, choć dość nudną, bo już znam te rejony.