Raptem dwa dni temu narzekałem na brak bzów w Poznaniu, a dzisiaj było szaleństwo – widziałem setki kwitnących krzewów. Nawet dowiedziałem się, że bez jest nazwą potoczną lilaka pospolitego.
Zaplanowałem zobaczyć bez, który zwrócił moją uwagę tydzień temu, ale coś mnie podkusiło, aby wydłużyć sobie drogę i dzięki temu odkryłem dziesiątki drzew wzdłuż pobliskich ogródków działkowych. Potem mijałem krzew za krzewem pokryte pachnącymi kwiatami.
Czując niedostatek, pojechałem na drugą stronę Warty, by dopełnić plan. Po drodze spotkałem jeszcze więcej bzów. Najwidoczniej właśnie rozpoczął się rozkwit i dlatego ich nie widziałem wcześniej. W sumie tak samo z kasztanami. Oznaka początku matur.
Wydłużyłem sobie wycieczkę, jadąc za Poznań. Po drodze zobaczyłem setki kwiatów mniszka lekarskiego (w Poznaniu wszystkie już wypuściły nasiona), minąłem parę pól usłanych rzepakiem, przejechałem jedną alejkę drzew. Nasyciłem się przyrodą!
Wróciłem do Poznania, walcząc z wiatrem wiejącym w twarz, przejechałem się jeszcze raz przy ogródkach działkowych, a potem pojechałem do parku Szachty, ale było tam zbyt tłoczno.