Raptem parę dni temu zachwycałem się złotem w Lasku Marcelińskim, a dzisiaj prawie całe złoto zniknęło. Jesień jest taka nieuchwytna w tym roku. Trzeba było jechać jeszcze raz do Wielkopolskiego Parku Narodowego, ale wyszedłem za późno na rower, więc zanim dojechałbym tam, złapałby mnie zmrok. Musiałem się cieszyć tym, co zobaczyłem. Nagimnastykowałem się odrobinę, próbując złapać w obiektywie kilka z ostałych na drzewach liści.