Odwiedziłem wyspę Yagaji-jima, którą chciałem zobaczyć 2 dni temu. Było wietrznie, zwłaszcza na mostach. Z tego powodu nie pojechałem na Kouri-jimę, na którą prowadził 2-kilometrowy most. Rozglądałem się też za bankomatem, bo okazuje się, że z jakiegoś powodu część bankomatów od września przestała obsługiwać zagraniczne karty. Znalazłem historyczne miejsce Nakaharababa, a właściwie znak do niego prowadzący, bo nie znalazłem ani miejsca, ani informacji o nim.
Miałem dzisiaj nie odwiedzać zamku, ale wyszło inaczej. Skusiłem się na Nakijin-jō. Droga w górę wiodła wśród kwitnących drzew wiśni (coś mi się obiło o uszy, że jest to wiśnia tajwańska). Zaparkowałem na jednym z czterech parkingów dla aut, bo nie było nic dla rowerzystów, którzy przecież są obecni na Okinawie. Kupiłem bilet i poszedłem na zamek. Tam mnóstwo ludzi i tyleż samo kwitnących drzew. Przepiękne widoki. Obejrzałem całe ruiny, a potem jeszcze odwiedziłem muzeum, bo bilet był wspólny.
Zrobiło się zimno, aż założyłem bluzę. Ruszyłem w dalszą drogę, dojeżdżając do miasteczka Motobu. Znajduje się tam znane akwarium. Nie skusiłem się. Odnalazłem mój hostel, zostawiłem bagaż, bo właściciela nie było i pojechałem na wycieczkę po mieście, bo chciałem znaleźć kilka rzeczy i wyciągnąć pieniądze z bankomatu. Planowałem w tym tygodniu wrócić na Kyūshū, ale być może w ogóle opuszczę Japonię. Trochę się tego obawiam.
