Dzisiaj miałem leniwy dzień. Wyrwałem się po południu wyłącznie do pobliskiej świątyni Daigo-ji, no i w drodze powrotnej objechałem kawałek tej części miasta. Od rana niebo się chmurzyło.
Bilet był chyba najdroższym biletem wstępu do świątyni, jaki dane mi było kupić w całej Japonii. Wydałem 1500 jenów i w tej cenie mogłem wejść do ogrodu, muzeum oraz kompleksu świątynnego. Ogród w stylu zen, połączenie ogrodu kamiennego z oczkiem wodnym i różnorodnością krzewów. Muzeum było malutkie, więc szybko je obszedłem, bo i tak napisy tylko po japońsku. Za to w kompleksie świątynnym można było pójść wszędzie i zrobić dziesiątki zdjęć. Niektóre drzewa jeszcze nie zdążyły przyodziać jesiennych barw, inne zdążyły zrzucić liście. Wszedłem do kilku obiektów, do innych tylko zajrzałem. Na końcu drogi przeszedłem przez bramę, za którą droga ciągnęła się dalej w kierunku górnej części kompleksu, ale poczułem ziąb ciągnący z głębi lasu i zawróciłem.