Ostatnio nie chce mi się jeździć daleko na rowerze, ale nie obijam się. Po pracy jadę dłuższą drogą do domu. Co prawda jest to odwiedzenie dwóch miejsc, ale zawsze to coś. Dzisiaj zrobiłem podobnie, a ponieważ zwykle te wycieczki agreguję w jednym wpisie, to dzisiaj postanowiłem nagrać jeden z takich powrotów do domu.
Całkiem niedawno zostało otwartych kilka odcinków dróg dla rowerów oraz pasów rowerowych. Wciąż jest trochę do zrobienia, ale już teraz spodobały mi się zmiany i zacząłem badać te nowości, dlatego zwykle po pracy wybieram się na przejażdżkę. Najpierw do centrum, ale niedługo. Tylko dzisiaj tak wyjątkowo chciałem sprawdzić więcej dróg. Bardzo mi się nie spodobały światła na skrzyżowaniu Bukowskiej i Roosevelta. Trzeba czekać aż 3 cykle na zielone dla rowerzystów. Ale to typowe w Poznaniu. Tutaj zawsze mieli rowerzystów i pieszych w głębokim poważaniu, o czym już chyba niejednokrotnie pisałem.
Potem z kolei ruszam do Cytadeli. Jest kilka dróg, którym tam się dostaję. Dzisiaj padło na ruchliwą ul. Garbar (czy jak tam się ona odmienia). Strasznie dużo rowerzystów jeździ na czerwonych światłach. To jest po prostu niewyobrażalne. Tylko psują opinię cyklistów, a potem się dziwić, że ludzie się wzajemnie szufladkują.
Przejechałem kilka parkowych ścieżek; nieco krócej niż zwykle, bo zjeździłem wcześniej kawał miasta, a jest to męczące, aby się tak często zatrzymywać przed każdym niebezpieczeństwem czy światłami. Po wyjechaniu z parku trafiłem na dwa auta na pasie rowerowym. Zdenerwowałem się, bo ani ich wyminąć. Wybrałem więc numer straży miejskiej, ale szybko straciłem cierpliwość i po minucie wysłuchiwania automatu rozłączyłem się. Nie lubię czekania, ale jeszcze kiedyś ich dopadnę. Może będę miał więcej szczęścia i trafię na mniej zapracowanych Strażników Teksasu.