Postanowiłem wybrać się po pracy na wycieczkę. Ostatnio tak rzadko to robię. Nie mogę znaleźć przyczyny mojego braku chęci do wypraw. Mam nadzieję, że to tylko dlatego, że znudziła mi się okolica, a nie że bierze mnie jakaś cholera.
Nie miałem planu, więc jechałem przed siebie. Rano na trawnikach była cienka warstwa śniegu, ale do wieczora zdążyło to stopnieć i porobić kałuże. Nie chciałem jechać po błocie, więc gdy dojechałem do zachodniego klina zieleni, to starałem się wybierać asfalt. Nie udało się, bo wciągnąłem się w leśną ścieżkę. Dosyć suchą, więc tyle dobrego. Nad jeziorem Rusałka próbowałem zrobić jakieś zdjęcie, póki zmrok nie zabrał wszystkich widoków, ale coś mi telefon szwankuje, bo nie wyszło tak ładnie, jak chciałem. Potem ruszyłem dalej na zachód. Wszystko się tak zmieniło, bo zrobili wycinkę drzew i ledwo się orientowałem w terenie. Przy okazji rozwalili drogę, więc nie widząc, gdzie błoto się kończy, pojechałem w innym kierunku, a potem to w ogóle zacząłem okrążać Rusałkę. Jakoś tak mi się jazda spodobała, że wyjechałem na miasto i zacząłem krążyć głównie po drogach osiedlowych, nie zawsze trafiając odpowiednio.
Miałem w głowie zrobienie pierścienia w granicach miasta, jednak nie chciałem zabłądzić, więc skierowałem się bliżej centrum, potem jakoś na drugą stronę Warty, za rondo Środka, które przerywa ciągłość drogi dla rowerów i trzeba kombinować (nie lubię tamtego komunistycznego przejścia podziemnego, więc zwykle nadrabiam kilometrów), aż dojechałem pod muzeum Brama Poznania, żeby dalej podążyć nową drogą dla rowerów na północ. Nawet nie wiem, jak się ten skrawek ziemi nazywa, ale cieszę się, że go rewitalizują. Z drugiej strony mogliby spojrzeć też na ulice, które wymagają przebudowy lub dodania dróg dla rowerów. Codziennie do pracy dojeżdżam po zakorkowanych ulicach i muszę wjeżdżać na chodniki, żeby bezpiecznie i szybko dostać się do biura.
W zeszłym tygodniu kupiłem amortyzowany widelec. W weekend cudem go zamontowałem, ale i tak nie jestem zadowolony ze szczeliny między koroną widelca i sterami. Sama jazda to niebo w porównaniu z widelcem sztywnym czy starym amorem (który de facto zachowywał się jak sztywny). Teraz mi brakuje amortyzacji pod rzycią.
Słowem wyjaśnienia tytułu. W weekend, ponad 2 tygodnie temu, wraz z kilkunastoma osobami z firmy wziąłem udział w największym na świecie hakatonie (inaczej maraton programistyczny) i wygraliśmy to. Nasz projekt, Propsy, powstał jako narzędzie do monitorowania umiejętności zespołu i umożliwiania samorozwoju. Sama wygrana umożliwi mi realizację miesięcznej wyprawy przez Islandię.