Prognoza pogody na całą majówkę zapowiadała się mocno niekorzystnie. Dzisiaj miało lać cały dzień, ale padało tylko do południa. W ogóle ciężko było mi wstać, bo gdy się obudziłem późnym rankiem, wciąż było ciemno, a to za sprawą czarnych chmur pokrywających caluśki nieboskłon. Nie było szans na rower, ale jednak.
Kilkanaście metrów nad ziemią – z mojego okna – temperatura wydawała się być bardzo niska, więc ubrałem się cieplej. Na dole jeszcze przed jazdą zdjąłem bluzę i zostałem w krótkim rękawku. Wiał zachodni wiatr, który po wcześniejszych opadach był z początku przeszywająco chłodny, ale na niebo wyszło słońce. Po rozgrzaniu się mogłem spokojnie skierować się na Rokietnicę. Tylko kałuże przeszkadzały, dlatego wybierałem lokalne drogi. Nie spotkała mnie dzisiaj żadna nieprzyjemna sytuacja, ale też rowerzystów na palcach jednej ręki dało się wyliczyć.
Z Rokietnicy na Cerekwicę, a potem skręciłem na ostateczny cel – Kaźmierz. Do domu chciałem wrócić wygodnie, więc żadne Tarnowo Podgórne, tylko Rumianek. Potem jeszcze trochę na południe i dojechałem do wygodnej drogi wojewódzkiej. Niestety temperatura spadła o kilka stopni, więc bluza stała się koniecznością. Wiatr jakoś specjalnie mi nie pomagał w jeździe, ale szybko znalazłem się w centrum, a potem w domu.
Wczoraj odwiedziłem sklep rowerowy. Miałem na celu znalezienie nowej sztycy podsiodłowej, klasycznej, ponieważ poprzednia przestała amortyzować, więc nie robiło mi to już różnicy. Chciałem nową sztycę także z tego względu, że myślę o bagażniku na sztycę. Wiem, głupi pomysł, gdy mam teoretyczną możliwość założenia tradycyjnego bagażnika, jednak nadal nie usunąłem urwanej śruby (chyba nawet o tym nie wspomniałem, że w lutym podczas montowania bagażnika zerwałem śrubę i bagażnik może się utrzymać tylko w trzech punktach), a tak poza tym taki bagażnik jest tak lekki, że mój stary się nie umywa. Po rozważaniach wybrałem amortyzowaną sztycę Ergoteca i wypytałem o możliwość serwisu roweru. Po 35 tys. km zdecydowanie warto go rozebrać i nasmarować, a ja nie mam do tego ani warsztatu, ani narzędzi. Sama sztyca nie wykazała się niczym szczególnym. Nie wyczuwam jej amortyzacji. Może powinienem popracować nad regulacją siły wyporu? Szkoda, że śruba do tej operacji wymaga wyciągnięcia sztycy. Gdyby wszystko było tak proste, jak budowa cepa.
Na początku wycieczki nie słyszałem stukania. Tak się cieszyłem, że aż znów usłyszałem. To zdecydowanie nie był problem ze sztycą. Może to jednak amortyzator? Kilka kropel oleju na goleniach, które wpuściłem wczoraj mogło coś zrobić i dlatego przez kilka kilometrów cieszyłem się ciszą.