Zaplanowana przeze mnie na dzisiaj trasa będzie musiała jeszcze poczekać na odpowiedni moment. Wiatr północno-zachodni niestety długo wiał nie będzie i wykonanie tego planu jutro wygląda na niemożliwe. Tak chciałem zaliczyć kilka nowych gmin w „okolicy” świeżo w nowym roku. Przez moją nieudolną zmianę łańcucha plan zakończył się kompletnym fiaskiem.
Zniechęcony, wyszedłem z domu dopiero około południa, żeby poradzić się w serwisie. Cały ranek trwała burza śnieżna, więc ona też miała swój udział w późnym wyjściu. Niestety serwis, który znajduje się na moim osiedlu był zamknięty. Nie chciałem wracać do domu i przebierać się, więc w zwykłych ubraniach wsiadłem na rower i zacząłem powoli jechać w kierunku kolejnego serwisu. Musiałem uważać, bo spinka Sramu nie była do końca zapięta. Efektem tego było przeskakiwanie łańcucha. Gdy to ustało, zatrzymałem się, żeby sprawdzić co się stało. Okazało się, że spinka nie dość, że się zapięła w pełni, to dostała luzu, który umożliwiał normalną pracę łańcucha. Nie wiem, jak to możliwe, ale uradowany zawróciłem do domu, żeby się przebrać. Martwi mnie jedna rzecz – czy będę mógł normalnie rozpiąć tę spinkę. Już się tego boję.
Rzuciłem okiem na rozkład jazdy pociągów, żeby jakoś wrócić do domu. Najpierw chciałem pojechać do stacji kolejowej w Biniewie pod Ostrowem Wielkopolskim. Potem rzucił mi się w oczy bezpośredni pociąg z Koźmina Wielkopolskiego. Postanowiłem, że jeśli dotrę na czas do Koźmina, to stamtąd wrócę do domu. W przeciwnym wypadku miałem gonić dalej.
Mój zmysł orientacji się psuje. Niepotrzebnie przejechałem przez Wartę. Nie było to jednak problemem, bo na kolejnym moście wróciłem na właściwą. Problem pojawił się gdzieś pod Puszczykowem, gdy zaczynałem marznąć od wiatru. Miało wiać z północnego-zachodu, czyli w plecy. Gdy dojechałem do ślepej uliczki, zawróciłem. Zdecydowałem, że skoro wiatr tak mocno przeszkadza, to nie chciałem się z nim bawić. Nie byłem jednak świadom tego, że jechałem lekko na południowy-zachód. To wyjaśniało kierunek, skąd wiało, ale nie rozwiązało mojego problemu. Pojechałem do jakiejś głównej drogi przez Puszczykowo, ale nie był to dobry wybór. To był jeden wielki parking. Co chwila ktoś zajeżdżał mi drogę. Szczęście, że te podpoznańskie mieściny są takie malutkie i szybko stamtąd uciekłem. Do domu dojechałem sprawnie (wiatr nie przeszkadzał mocno), ale po zmroku. Na chodnikach i drogach leży mnóstwo rozbitych butelek i innych śmieci po sylwestrze. Strasznie mnie to denerwuje. Zresztą to całe miasto mnie denerwuje.