Przez wczorajsze zimno dopadł mnie leń i prawie nie wyszedłem na rower, ale gdy policzyłem ile kilometrów mi pozostało do tegorocznego celu, który obrałem kilka tygodni temu, wtedy zmusiłem siebie i wyszedłem choć na krótką przejażdżkę.
Pojechałem nad Maltę. Temperatura odczuwalnie była niższa niż wczoraj. Możliwe, że dlatego, ponieważ jechałem często pod wiatr. Zrobiłem więc rundkę wokół jeziora, przejechałem przez miasto i pojechałem jeszcze do sklepu po kolację. Zima za pasem i coraz ciężej się jeździ. Mam nadzieję, że uda mi się przejechać 12 tys. w tym roku.
Ostatnio zacząłem uzupełniać zaległe wpisy na blogu i zauważyłem, jak bardzo zmieniłem nastawienie do Poznania. To miasto coraz mniej mnie irytuje. Chyba za mocno się do niego przyzwyczajam. Nie brzmi to dobrze, bo mimo wszystko źle się tutaj czuję.