Jesień w końcu się pokazała albo po prostu to ja jej nie zauważałem. Pojechałem się rozruszać po Wielkopolskim Parku Narodowym. Niestety zmrok złapał mnie szybko, ale nie zrezygnowałem z planu pojechania w stronę Mosiny po szlaku rowerowym, po którym jechałem ostatnio z Konina. Po zmroku w terenie jeździ się tak jakoś inaczej. Przydałby się rower MTB.
Chciałem wrócić do domu przez Wiry, ale ktoś nieudolnie oznaczył leśną drogę na mapie i nie udało mi się jej znaleźć. Skróciłem sobie powrót przez Luboń, ponieważ stamtąd do centrum Poznania prowadzi prosta ulica. No prawie, bo musiałem z niej zjechać przez jakiś remont. Na nieoświetlonej drodze dla pieszych i rowerów nawrzeszczałem na kretyna, w którego prawie się wpakowałem, bo nie miał oświetlenia ani nawet odblasków. Było dzisiaj tak ciepło, że jechałem ubrany w spodenki i koszulkę. Niech takich dni będzie więcej.