Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Z Konina wzdłuż Warty

  169.55  07:53
Tym razem udało mi się wsiąść do właściwego pociągu. Wydawało mi się, że jest chłodniej niż poprzedniego dnia. Najgorzej było w Koninie, do którego dotarłem po godz. 8. Gdy ruszałem, byłem ubrany tak samo, jak wczoraj, ale marzłem w ręce. Pewnie dlatego, że było tak wcześnie. Po szybkiej kawie w Żabce założyłem rękawice i ruszyłem nad Wartę.
Zastanawiałem się, czy nie pojechać wałami, jednak obecność trawy na drodze mnie zniechęciła. Pojechałem innymi drogami terenowymi, potem asfaltami, aby w końcu wjechać – wydawałoby się – na odludne polne drogi wzdłuż Warty. Co chwila mijałem rybaków lub biwakowiczów. Tych, którzy pojechali tam na rowerach była zaledwie garstka. Gdzieś w połowie drogi musiałem przekroczyć Czarną Strugę, sporej szerokości kanał. Najbliższy most znajdował się jednak prawie 2 km od ujścia do Warty. Na szczęście droga była wyjeżdżona i dużo czasu mi ten manewr nie zajął.
Przez Zagórów skierowałem się na Pyzdry. Nie chciałem jechać asfaltami, więc znalazłem jakieś polne drogi. Jedne lepsze, inne gorsze. Na wałach wiał chłodny wiatr, a gdy jechałem dołem po zawietrznej stronie, to przypiekało słońce na bezchmurnym niebie. Tak niewiele tej pogodzie brakowało do ideału.
Trochę piachu, więcej trawy i dotarłem do Pyzdr. Miasto ładnie się prezentuje z drugiej strony Warty, ale przez ostre słońce nie uchwyciłem tego na zdjęciu. Od Pyzdr był sam asfalt i w sumie nic ciekawego. Raptem kilka wzgórz z ciekawszymi widokami, jednak pod słońce. Żeby dostać się do Nowego Miasta nad Wartą musiałem pokonać odcinek drogi krajowej. Akurat było jakieś zwiększone natężenie ruchu, a pobocza próżno tam szukać. Dalej musiałem dostać się do Śremu przez Książ Wielkopolski. Wiał paskudny wiatr boczny. Nie mogłem się doczekać, aż będzie on mi pomagał, wiejąc w plecy w drodze na północ.
Wiatr mi nie pomógł albo tego nie odczuwałem. Przejechałem za to przez piękne lasy Rogalińskiego Parku Narodowego, za którymi złapał mnie zachód słońca. Nie zrezygnowałem z jazdy po Wielkopolskim Parku Narodowym. Nie było co prawda łatwo, jednak przejechałem szlak w jednym kawałku i prawie bez problemów. Jedynie gdzieś w jakimś lasku wszystkie drzewa wydały mi się takie same i nie mogłem znaleźć pod liśćmi ścieżki, ale chyba intuicyjnie (bo jechałem tamtędy już nie pierwszy raz) pokonałem cały mrok, docierając do lamp ulicznych. Moje oświetlenie już nie radzi sobie w takich warunkach.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yciow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Puszcza Notecka
Jesiennie po Wielkopolskim Parku Narodowym

Kategorie

Archiwum

Moje rowery