Późnym popołudniem miało padać, dlatego nie wybrałem się daleko. Wydawało mi się, że jest chłodno, więc wziąłem bluzę, ale wyszło, że ubrałem się za ciepło. W samej podkoszulce było z kolei za zimno, dlatego nie jechałem dzisiaj zbyt szybko. Wręcz leniwie.
Ruszyłem szlakiem rowerowym do rezerwatu Gogulec, a dalej do Chludowa wzdłuż granicy poligonu. Na drodze krajowej zatrzymało mnie skrzyżowanie, które nie uznaje rowerzystów. Nie zobaczyłem na nim zielonego. W międzyczasie wpadł mi do głowy pomysł, aby pojechać aż za Oborniki, do Połajewa i Ryczywołu, ale chmury wybiły mi ten pomysł, przypominając o prognozie pogody. Pojechałem do Objezierza. Wybrałem tę wieś na mapie, ponieważ zaznaczona była jako zawierająca cenne obiekty, a jest ich tam trochę. Nie chciało mi się szukać wszystkich, dlatego zobaczyłem stary kościół św. Bartłomieja, Dom Ludowy, a także mury pałacu Węgorzewskich (jest tam teraz szkoła, więc chyba nie da się zobaczyć tego obiektu z bliska). Zaraz za wsią znajdują się stawy hodowlane.
Ciekawił mnie jeden las, który wyglądał, jakby pokrywał stożkowate wzgórze. O dziwo moja droga zaprowadziła mnie tuż obok. Zawiodłem się, ponieważ nie ma tam żadnego wzgórza. Las po prostu łagodnie przechodzi od niskich drzew do wysokich, tworząc złudzenie wzniesienia. Do Poznania wróciłem szlakiem wzdłuż zachodniego klina zieleni. Kolejny dzień padało nie tak mocno, jak się obawiałem.