Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Brennik

  34.11  01:28
Już wczoraj chciałem się dokądś wyrwać, ale znalazłem wymówkę sprawunkami związanymi z końcem studiów. Zresztą silny wiatr skutecznie utrudniałby jazdę. Niestety ostatnie tygodnie poświęcone pracy dyplomowej źle na mnie wpłynęły, dlatego zaczynam powoli brać się za treningi. Najbardziej przeszkadza mi wiatr, ale trzeba wytrwać, przynajmniej do późnej wiosny.
Wybrałem się w sumie bez celu. Wiatr miał wiać z południowego-zachodu, więc skierowałem się na zachód. Najpierw do Ulesia, żeby potem skręcić na południe, ale ostatecznie, nie mając mapy, skręciłem źle na skrzyżowaniu i, jako że jestem niechętny do zawracania, to wjechałem w teren. Ostatnim razem, niecały rok temu, było bardzo dużo błota. W tym roku trochę mniej, ale może to dlatego, że ziemia miejscami była zamarznięta. Tym razem staw nie zalał drogi i mogłem prawie spokojnie przejechać. Prawie, bo jednak było trochę mokro i bałem się ugrząźć. Obok tej drogi kiedyś był sad, ale właściciel widocznie zrezygnował z niego i wyrwał wszystkie drzewka z korzeniami, także jeszcze można zobaczyć dziury w ziemi i leżące obok korzenie.
Nie poszczęściło mi się, bo rower miałem cały ubłocony. Co gorsze – moja droga w Gniewomirowicach przebiegła przez teren prywatny, ale dwie bramy stały otworem, tablica z ostrzeżeniem stoi tylko z jednej strony, a wokół żywej duszy, więc przejechałem.
W Goślinowie miałem nadzieję dotrzeć jakoś do drogi wojewódzkiej, ale gdy zorientowałem się dokąd prowadzi droga, skręciłem, wyjeżdżając na jakimś kolejnym podwórzu. Spróbowałem jakiejś drogi, po której w ostatnim czasie przejechano wiele razy i wydostałem się, także wycieczka była zupełnie niepotrzebna. Kolejna wycieczka eksploracyjna była w Lubiatowie. Na szczęście asfalt ciągnął się całą drogę i nie wyjechałem w najgorszym miejscu, bo wróciłem na tę samą drogę, co jechałem od kilkudziesięciu minut.
Gdy znalazłem się w Gierałtowcu, to przypomniałem sobie o podjeździe. Zrezygnowany, skręciłem do Brennika w nadziei na brak podjazdów i dobry łącznik z jakąś główną drogą. Bez podjazdów się nie obyło, może nawet zrobiłem ich więcej, ale w końcu wyjechałem – po raz trzeci na tej samej drodze. Ja to mam szczęście.
Drogą ze Złotoryi pomknąłem do Legnicy. Jechało się lekko 30-35 km/h, choć silne opory powietrza próbowały mnie nabrać, że wiatr wieje z północnego-wschodu. Ruch był większy niż zwykle, ale wariatów wielu mnie nie wyprzedziło. Choć w cieniu były ledwie 2 °C, to w czasie jazdy temperatura nie spadła poniżej 8,2 °C. Ciut za krótka była ta zima, ale co tam będę narzekał? Wkrótce będę mógł się wybierać na długie wyprawy!
Kategoria kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ejsza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Pod wiatr do Małuszowa
Zachodnia obwodnica Legnicy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery