Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Kyōto

Dystans całkowity:2290.44 km (w terenie 52.86 km; 2.31%)
Czas w ruchu:135:50
Średnia prędkość:16.86 km/h
Maksymalna prędkość:57.92 km/h
Suma podjazdów:14913 m
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:42.42 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Fushimi Inari-taisha

  9.95  00:34
Pogoda się nieco poprawiła, bo na niebie było dużo chmur. Miało coś popadać po południu, więc rano zebrałem się na krótką wyprawę.
Zanim pojechałem do mojego dzisiejszego celu, skierowałem się na inne wzgórze, z którego uśmiechał się do mnie zamek widoczny z mojego mieszkania. Fushimi-jō (nazywany również Momoyama-jō) jest repliką XVI-wiecznego zamku. Dwie wieże otoczone parkiem, do którego prowadzi wysoka brama. Szkoda, że nie było żywej duszy, a sam zamek był dzisiaj zamknięty z niewiadomego powodu.
Do chramu Fushimi Inari-taisha trafiłem tym razem bez problemu. Rower zostawiłem na parkingu i ruszyłem w górę. Ludzi było co nie miara. Szedłem powoli, jak wolno poruszał się tłum, a przepychać się nie wypada, mimo że widziałem takich, co się niecierpliwili i rozpychali łokciami. O dziwo powoli cały ruch zaczynał się przerzedzać, a potem to nawet mogłem fotografować bramy torii bez niechcianych elementów na planie. Gwoli wyjaśnienia, cały szlak na górę Inari prowadzi przez około 10 tysięcy bram torii, co wygląda niesamowicie. Jest kilka stacji, gdzie można odpocząć, coś zjeść i napić się, ale im wyżej, tym ceny rosną.
Wszedłem na sam szczyt, mijając nielicznych turystów i wiernych, bowiem pokonanie szlaku ma charakter pielgrzymkowy. Na wysokości ok. 240 m znajduje się kolejna stacja i gdyby nie napisy w języku angielskim, nie byłoby wiadomo, że to już koniec. Pozostało tylko zejść i wrócić do domu, bo robienie zdjęć zabrało mi za dużo czasu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kyōto, dzień 1.

  37.03  02:04
Upał dawał w kość, ale przyjechałem do Kyōto, aby przeczekać sezon deszczowy, więc każdy dzień przed tym okresem jest na wagę złota. Trzeba korzystać, bo potem pozostanie tylko komunikacja miejska.
Chciałem pojechać do chramu Fushimi Inari-taisha, aby przejść szlak dziesięciu tysięcy bram torii, ale dziwnym trafem znalazłem się w centrum. Widząc w oddali wieżę widokową, najwyższą strukturę w Kyōto, znak rozpoznawalny centrum miasta, pojechałem tam. Chciałem zajrzeć do centrum turystycznego, aby dostać plan miasta, bo mapa w Garminie nie nadaje się do niczego. Pierwszy problem to parking dla rowerów. Udało mi się znaleźć taki przy stacji, ale był płatny, więc wolałem zaoszczędzić. Znalazłem kawałek dalej – 2 godziny za darmo, czyli akurat, abym skoczył przypomnieć sobie stację, na której byłem 2 lata temu. Wiele się tam nie zmieniło. Otworzyli terminal autobusowy i tyle zmian, które przykuły moją uwagę.
Wróciłem na parking i trochę się pomęczyłem, aby wyciągnąć rower z blokady (wszystko po japońsku), ale przechodzień mnie wybawił. Pojechałem na północ, aby zobaczyć zamek Nijō, a trafiłem do świątyni Nishi Hongan-ji. Uwielbiam chodzić po drewnianych podłogach tej świątyni. Każdy krok wywołuje dźwięk, który w dawnych czasach miał na celu ujawnienie wroga zbliżającego się potajemnie do wnętrza. A może to ze starości deski się poluzowały i zaczęły ocierać o gwoździe? W każdym razie, przyjemne odgłosy.
Zamku Nijō nie zobaczyłem, bo nie chciałem kupować biletu. Wybrałem się więc w inne popularne miejsce – las bambusowy Arashiyama. Nie spodziewałem się jednak takiej popularności. Ludzi było tyle, że nie dało się jechać ulicą. Zaparkowałem rower i zrobiłem szybki spacer, ale nie ma frajdy, gdy wokół tyle ludzi. Uciekłem stamtąd szybko. Mam nadzieję wrócić do tego lasu innego dnia, najlepiej o poranku, gdy turyści śpią.
Musiałem wracać do mieszkania, ale nie chciałem marnować czasu, więc ominąłem centrum i drogi trafiły się całkiem dobre. Chociaż po chodnikach też musiałem jechać i o mało nie potrąciłem zabieganego pieszego, który niespodziewanie przeciął mi drogę. Na szczęście skończyło się na lekkim stłuczeniu stopy, które ustąpiło, gdy dojechałem do domu. Japończyk też dał znać, że nic mu nie jest, więc rozstaliśmy się w pokoju.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Zaraz będę w Kyōto

  47.72  02:30
Koniec z leniuchowaniem w Ōsace. Czas przenieść się do Kyōto, które urzekło mnie podczas pierwszej wizyty 2 lata temu, stąd też zacząłem wiązać z tym miastem poważniejsze plany.
Chciałem pojechać do Kyōto wzdłuż rzeki Yodo-gawa, ale przy drodze ekspresowej (a właściwie pod nią, bo cała ekspresówka stoi na filarach kilkadziesiąt metrów nad ziemią) biegła całkiem wygodna droga dla rowerów, więc wybrałem właśnie ją do przeniesienia się w nowe miejsce. Dopiero na półmetku do celu drogi dla rowerów zniknęły i musiałem się przenieść na ulice. Nie najgorsze z początku. Jednak im bliżej Kyōto, tym ruch stawał się większy. Pojawiały się też oznaczone drogi dla rowerów na chodnikach, ale już nie tak wygodne, jak w Osace. Do mojego nowego mieszkania dotarłem wcześnie, bo tuż po południu. Będzie to moja baza wypadowa na kilka tygodni. Było za gorąco na zwiedzanie, więc zrobiłem tylko rozeznanie w terenie i zorientowałem się, że nie zrobiłem ani jednego zdjęcia po raz pierwszy od przyjazdu do Japonii.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Kyōto, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nara

  50.11  03:02
W nocy padał deszcz. W końcu temperatura spadła. Mogłem odetchnąć. Nie znalazłem tanich noclegów w miejscach, które chciałem zobaczyć, więc pojechałem do Nary.
Droga była wąska, ruch też jakiś większy. Dopiero po pewnym czasie udało mi się uciec na boczne drogi. Niestety w pewnym momencie usłyszałem trzask i mój bagażnik znów odleciał. Tym razem pękła śruba z drugiej strony zawiasu. Mam powoli tego dość. Na szczęście wczoraj kupiłem cały komplet śrub, więc udało mi się uratować bagażnik, a dla bezpieczeństwa podwiązałem go paskiem, aby uzyskać 3 punkty podparcia. Teraz, jeśli coś pęknie, będzie to sztyca.
Dojechałem do Nary, a po drodze nawet zahaczyłem o Kyōto, do którego wybieram się wkrótce. W mieście spotkałem dużo ludzi, ale zabrakło mi czasu na zwiedzanie, więc tylko przejechałem się po kilku ulicach, aby przypomnieć sobie miasto sprzed prawie dwóch lat. Przez cały dzień od czasu do czasu spadało trochę kropel z nieba, a gdy dojechałem do hostelu, zaczęło padać. Ja to mam wyczucie.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Kyōto, Japonia / Nara, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT, Japonia / Shiga

Kategorie

Archiwum

Moje rowery