Myślałem, że się wypadało, ale tylko wyszedłem i znów zaczęło kropić. Droga z mojego planu alternatywnego była zamknięta ze względu na intensywne opady. Kontynuowałem więc pierwotny plan. Wjechałem na przełęcz po pustej drodze. Tam przywitały mnie wiatr, deszcz i zamknięta droga ku szczytowi. Pomysł spędzenia urodzin na 3 tys. m. n.p.m. musiał zostać odwołany. Jeszcze wczoraj trafiłem na Japońskie Centrum Informacji o Ruchu Drogowym. Strona jest toporna w użyciu, ale znalazłem informację o zamknięciu drogi. Na innej mapie była informacja o zakazie ruchu, który nie dotyczy rowerów, więc łudziłem się. Nie wypaliło, więc ruszyłem w dół, żeby szukać objazdu.
Wpadłem na inny pomysł, bo nie miałem ochoty wracać się do centrum
Takayamy po drodze z wczoraj. Zamiast do Matsumoto mogłem ruszyć na północ. Musiałem tylko wrócić się do dzisiejszego punktu startowego. Potem było w miarę prosto, bo droga biegła przeważnie w dół. Deszcz coraz bardziej słabł, aż nawet temperatura podrosła. Niestety nie cieszyłem się długo, bo po paru zakrętach znów lało. Buty szybko przemokły, opad miał różną intensywność.
Widoki dopisywały, więc często wyciągałem parasolkę i wykonywałem przeróżne akrobacje, by tylko złapać dobre ujęcia na przyrodę. Szumiący potok zamieniał się z każdym kilometrem w szalejącą rzekę, która niosła olbrzymie masy deszczówki. Trafiłem na starą linię kolejową, której odcinek został komercyjnie wykorzystany przez rowery kolejowe (ktoś oznaczył go jako drogę dla rowerów, więc zawiodłem się, że nie schowam się w tunelach przed deszczem). Było dużo tuneli i zadaszeń chroniących przed skałami oraz śniegiem, mosty pojawiały się jeden za drugim. Nawet zaskoczył mnie jadący pociąg, bo przeoczyłem skrzyżowanie zlikwidowanej linii z działającą. Mgła pojawiała się w przeróżnych postaciach – nad głowami, na drogach czy na rzece. Dzień pełen wrażeń, tylko było zbyt mokro.
Wyjechałem z zamglonej doliny do wielkiego miasta, kawałek po śladzie
sprzed paru lat. Drogę miałem prostą, ale najeżoną sygnalizacjami świetlnymi. Do wyboru miałem zalane ulice lub chodniki poprzecinane studzienkami i krawężnikami. Dojechałem do hotelu, rozgrzałem się i wyskoczyłem na sushi.