Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:2024.75 km (w terenie 131.65 km; 6.50%)
Czas w ruchu:94:56
Średnia prędkość:21.33 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:13123 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:119.10 km i 5h 35m
Więcej statystyk

Kazimierza Wielka

  161.72  07:15
Wyjazd zaliczeniowy. Pogoda piękna, niebo bezchmurne, tylko wiatr silniejszy niż wczoraj. Wyruszyłem do Niepołomic drogą z wczoraj. Ze względu na silny wiatr nie pojechałem przez Ispinę, a skręciłem na Puszczę Niepołomicką. Przez nią szybko przejechałem asfaltową drogą i znów zmagałem się z wiatrem.
Aby skrócić sobie drogę, skierowałem się na Wolę Drwińską. Natknąłem się na dziesiątki szybów wydobywczych ropy naftowej. Wyglądają jak miniaturki tych amerykańskich, które widziałem na filmach. Pobłądziłem trochę po tej wsi zanim zdecydowałem się na jazdę jakąś drogą (mapa była mało dokładna). Najpierw wygodny asfalt, później płytki betonowe, które od czasu swojej świetności zniosły już wiele, aż w końcu droga terenowa. Przegapiłem skręt i z całego mojego skrótu nic nie wyszło.
Znalazłem się w Szczurowej. Ta nazwa coś mi mówiła, jednak nie miałem czasu na zwiedzanie miasta. Było mi nijak po drodze. Jechałem teraz na północ, już nie pod wiatr. Najpierw przez Wisłę, a później po pagórkach.
W kierunku północnego-zachodu miałem łatwiej, bo wiatr nie męczył tak bardzo, choć czuć było jego zmieniający się kierunek. Droga była równa, więc dojechałem do Kazimierzy Wielkiej, natykając się na zamkniętą drogę. Szybko objechałem miasteczko i ruszyłem do Skalbmierza. Stąd ruszyłem na południowy-zachód, zostawiając za plecami płaską drogę. Czekało mnie kilka podjazdów, ale nie bezcelowych, bo z widokami na okoliczne wzgórza.
Z Proszowic wyjeżdżoną przeze mnie drogą wróciłem do Krakowa. W Nowej Hucie ciut się zagubiłem, ale na szczęście bez zbędnego błądzenia dojechałem nad Wisłę. Stąd ścieżką rowerową przez Kazimierz do domu.
Kategoria Polska / małopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, Polska / świętokrzyskie, rowery / Trek

Via Regia Antiqua

  102.66  04:45
Zapowiadał się piękny i ciepły weekend. Mogłem więc wybrać się do Bochni, żeby przejechać szlak Via Regia Antiqua, który odkryłem kilka dni temu.
Poranek chłodny, ale było bezchmurnie, więc słońce po pewnym czasie zaczynało przypiekać. Wiało ze wschodu, czyli początek nie najłatwiejszy. Dojechałem szybko do Niepołomic przez znane mi wsi. Stamtąd spod parkingu ruszyłem na wschód terenem i asfaltami. W lesie jest chłodniej, więc w każdym miejscu, gdzie tylko wyglądało słońce od razu czułem promienie na ciele.
Nawierzchnia dróg w Puszczy Niepołomickiej jest bardzo zróżnicowana. Najpierw jechałem ujeżdżoną drogą szutrową, później wygodną leśną, po kolejnym skręcie kamienista i w końcu asfalt. Szybko przejechałem przez cały las. Kiedyś wydawał mi się większy.
W Damienicach zrezygnowałem z jechania do Bochni i ruszyłem niebieskim szlakiem rowerowym zwanym Rowerowym Pierścieniem Solnym "Salina Cracoviensis". Przez Rabę przedostałem się po kładce dla pieszych (zakaz jazdy rowerem ignorowany przez 80% rowerzystów), pod torami kolejowymi przejechałem tunelem o wysokości 1,3 m i... zgubiłem szlak. Nie chciało mi się już zawracać, więc w ciemno skierowałem się na południe. Dojechałem do szlaku, ale czarnego – mojego celu. Chciałem sprawdzić gdzie się zaczyna i dojechałem do mojej zguby – szlaku niebieskiego.
Via Regia Antiqua jest jednym ze szlaków Rowerowego Pierścienia Solnego "Salina Cracoviensis". Jest nazywany szlakiem łącznikowym i zaczyna się na skrzyżowaniu ze szlakiem niebieskim, a kończy w Chełmie. Prowadzi śladami solnego traktu kupieckiego. Droga jest wyłączona z ruchu za wyjątkiem mieszkańców miejscowości oraz rowerzystów. Idealna dla niedzielnych turystów. Droga wiedzie po wzniesieniu, z którego rozciągają się niesamowite widoki. Najpiękniejsze od strony północnej – panorama Puszczy Niepołomickiej. Tylko ta autostrada taka szpetna.
Po dotarciu do Chełma postanowiłem znaleźć jakiś most i dostać się do Niepołomic omijając drogę krajową. Dobrze, że szybko porzuciłem ten zamiar, bo nic bym nie znalazł (wnioskując po braku mostu na zdjęciach satelitarnych). Pojechałem do Dąbrowy, z której przez zachodnią część puszczy i Niepołomice dostałem się na wały nadwiślane. Z początku wygodna droga z reliktami asfaltu, ale później trawa. Do tego przejście przez tory z tabliczką, że przejście zabronione. No co mogłem zrobić? Wrócić się i wydłużyć jazdę okrężną drogą. Nie dzisiaj – oszczędzałem siły.
Dojechałem do Nowej Huty. Stąd chodnikami, drogami dla rowerów (nie wszystkie zostały logicznie stworzone) i kontrapasem wróciłem do domu. Odwiedziłbym jeszcze raz puszczę. Strasznie lubię jazdę po lesie, ale niestety do najbliższego lasu nie mam blisko. Lasek Wolski mnie nie ciekawi i takie najładniejsze miejsca, to dopiero za Niepołomicami czy Frywałdem. Tęsknię za lasami lubińskimi.
Kategoria Polska / małopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Doliny krakowskie

  37.73  01:48
Nie mając pomysłu na trasę wybrałem się w kierunku Doliny Prądnika. Zwiedzanie Twierdzy Kraków odłożę pewnie do przyszłego tygodnia, bo muszę ułożyć sobie plan co kiedy zobaczyć – nie zostało mi bowiem zbyt wiele fortów do zdobycia.
W Krakowie było ok. 20 °C, ale jak dojechałem do doliny, to temperatura spadała poniżej 12 °C. Postanowiłem, że odwiedzę też Dolinę Kluczwody. Wspiąłem się więc po stromej drodze do Białego Kościoła i zjechałem, dochodząc do prędkości 60 km/h (było za zimno na bicie rekordu), do Kluczwody. W tej dolinie jak zawsze błoto, ale lubię ją, bo jedzie się ciągle w dół. Tylko pod koniec trzeba kilkadziesiąt metrów się nagimnastykować, żeby przejechać obok ogrodzenia czyjejś posesji. Tylko ta temperatura, która spadała do 10 °C...
Powrót już przyjemniejszy, bo wraz z oddalaniem się od doliny temperatura rosła. Wróciłem szybkim tempem po ruchliwej drodze krajowej. Ta niestety nie ma pobocza, ale to stara droga – wtedy myślano tylko o samochodach.
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 8

  38.94  02:10
Dziś duża dawka historii, bowiem wyszedłem dużo wcześniej z biura i miałem do dyspozycji sporo więcej czasu niż ostatnio. Postanowiłem, że dokończę południową część szlaku dawnej Twierdzy Kraków. Początek oczywiście tam, gdzie skończyłem, czyli w forcie "Borek".
Fort główny artyleryjski 52 "Borek", powstały w latach 1885-1886, jest fortem dwuwałowym. Bronił głównych dróg, m.in. traktu wiedeńskiego (obecna Zakopianka). Służył jako więzienie, a także magazyn dla sprzętu. Od lat 90. zeszłego wieku fort niszczeje. Podczas mojego nocnego zwiedzania tego miejsca zbadałem wnętrza koszar. Niedostępne dla mnie piętro drugie, do którego schody zostały zezłomowane, okazało się tylko miejscem wylotowym na wał nad koszarami. Bujna roślinność nie pozwoliła mi na daleką penetrację, ale wszedłem do dwóch potern prowadzących do kaponier barkowych. Później jeszcze chciałem obejrzeć fort od strony fosy, jednak było zbyt grząsko nawet jak na piesze przedzieranie się.
Kolejny fort prawie przeoczyłem, ale po spojrzeniu na mapę zawróciłem i znalazłem drogę dojazdową. Fort pancerny pomocniczy 52a "Łapianka" ("Jugowice") został wybudowany w latach 1896-1902 i wzmacniał obronę południowego skrzydła twierdzy. Jest jednym z 14 podobnych fortów, które wybudowano w tamtym okresie. Historia odcisnęła na nim piętno, prowadząc do stworzenia zabudowań na szczycie obiektu. Część z tych budynków została już zniwelowana, jednak nadal stoi tam kilka "potworów". Sam fort jest w bardzo złym stanie. Planuje się wybudować tam Muzeum Ruchu Harcerskiego.
Przedarłem się przez gęste zarośla i wszedłem do wnętrza fortu, który nie jest w żaden sposób zabezpieczony. Co prawda można tam spotkać trochę zamurowanych okiennic czy przejść, jednak ktoś zniszczył te przeszkody. We wnętrzu nie panuje duży bałagan, ale jednak sypiące się mury czy zdewastowane ściany nie sprawiają, że fort jest gościnny. Do tego jakieś przeróbki konstrukcyjne na potrzeby poprzedniego użytkownika fortu psują nastrój. Byłem też w dwóch wieżach pancernych, a przynajmniej pozostałościach po nich. Podobało mi się tam, chciałbym zwiedzić pozostałe forty, ale z większą dbałością o szczegóły.
Ruszyłem dalej. Kolejny był fort pancerny główny 51½ "Swoszowice". Niestety jest niedostępny z tabliczką "nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Próbowałem jakoś go objechać, żeby przynajmniej zerknąć i zdobyć zdjęcie obiektu, ale że droga prowadziła ciągle w dół, to zawróciłem. Mimo że po ogrodzeniu widać było, że ktoś dobrze sobie radzi z odwiedzaniem tego fortu, to mnie nic tak głupiego do głowy nie przychodziło.
Wjechałem na ulicę Droga Rokadowa i dotarłem do bramy kolejnej fortyfikacji. Żadnego znaku, nawet informacji o Twierdzy Kraków. Wjechałem dziurą obok.
Fort główny artyleryjski 51 "Rajsko" – powstał w latach 1881-1884 i był największym fortem artyleryjskim w Austro-Węgrzech. Fort był dobrym punktem obserwacyjnym, ponieważ leży na wzgórzu Rajsko. Fort został zabezpieczony przed wstępem, jednak większość tych blokad do dnia dzisiejszego została uszkodzona. Wybrałem się ścieżką wokół fortu, zatrzymując się co jakiś czas na zwiedzanie wnętrz. Byłem pod wrażeniem ogromu tego obiektu, zwłaszcza, że w forcie przebywała ok. półtysięczna załoga. Mogłem tam pozwiedzać więcej, jednak wyjechałem na plac przed fortem. Zerknąłem jeszcze do jednego z baraków, ponieważ była wyłamana kłódka, a następnie pojechałem dalej.
Na rozdrożu zauważyłem znak, kierujący do szańców IS-VII-3 i IS-VII-4. Niestety bez wiedzy o ich dokładnej lokalizacji nie byłem w stanie do nich dotrzeć. Porzuciłem więc jazdę i wróciłem na szlak, kierując się dalej na wschód. Dotarłem do bramy fortu pancernego pomocniczego 50½ W "Kosocice", na której niestety zobaczyłem tabliczkę "nieupoważnionym wstęp wzbroniony". To już druga dzisiaj. Postanowiłem więc poszukać brata – fortu wschodniego. Fort pancerny główny 50½ O "Barycz" także jest niedostępny, jednak można go zobaczyć przez bramę. W obiekcie mieści się ośrodek szkoleniowy Urzędu Wojewódzkiego.
Zbliżał się zachód, a na mojej drodze był jeszcze jeden fort, w którym pokładałem ostatnie nadzieje, że będzie dostępny do zwiedzania. Tak to już jest, gdy rusza się w nieznane bez przygotowania. Dojechałem na ul. Medyczną, której część jest teoretycznie niedostępna – maleńka tabliczka informuje o zakazie wstępu na teren Wydziału Farmacji Uniwersytety Jagiellońskiego. Skierowałem się w stronę gęstego lasu, aż dojechałem do bramy wjazdowej.
Fort główny artyleryjski 50 "Prokocim" wybudowany w 1882-1886, bronił traktu lwowskiego. Po wojnie służył za magazyn. Przekazany Akademii Medycznej w latach 70. XX wieku, niszczeje niezagospodarowany. We wnętrzach dużo szkła, więc nie wchodziłem zbyt głęboko. Zjeździłem wydeptane ścieżki, próbując się wydostać, jednak nie chciałem się przedzierać przez zarośniętą fosę i wyjechałem drogą, którą się tam dostałem.
Podczas powrotu chciałem ominąć ul. Wielicką. Częściowo się udało. Może gdybym miał lepszą mapę, to zobaczyłbym po drodze szańce FS-21 i FS-22.
Zostały mi już tylko pojedyncze obiekty twierdzy, jednak z powodu zbliżającego się końca wakacji, a tym samym mojego wyjazdu do rodziny, mogę nie skończyć w tym roku zwiedzania fortyfikacji krakowskich. Będę to najpewniej kontynuował w czasie kolejnych wakacji.

Kategoria Polska / małopolskie, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Niepołomice

  60.97  02:26
Postanowiłem przejechać szlak, który znalazłem wczoraj, czyli Via Regia Antiqua. Prowadzi on z Bochni do Chełma. Dzień zaś zapowiadał się cieplejszy niż wczoraj, ale tylko zapowiadał.
Ruszyłem drogą, którą jechałem wczoraj, tylko tym razem przez Kazimierz. Niestety przegapiłem skręt na Brzegi i ponieważ kolejny most na Wiśle znajduje się w Niepołomicach, to dojechałem do drogi krajowej nr 79. Ruch bardzo duży, trochę korków, a ja zauważyłem skrót do drogi nr 75 i zamiast tłuc się między autami, to pojechałem bocznymi ulicami. Niesamowite jaki ten Kraków jest ogromny. Tak jadąc tą drogą zastanawiałem się czy to jeszcze miasto, czy już wieś.
Tuż za Wisłą, która wyznacza granicę Krakowa, wjechałem do Niepołomic. Zmieniłem swój plan, bo słońce było coraz bliżej horyzontu, a ja byłem dopiero w połowie drogi. Chciałem dojechać do Chełma i wrócić do Krakowa. Również i ten plan zmieniłem, żeby wrócić do domu przynajmniej o zmierzchu.
Przejechałem przez Niepołomice, w których odnalazłem Kopiec Grunwaldzki. Nie wjeżdżałem na szczyt, bo było tam zbyt tłoczno. Ruszyłem drogą, którą w zeszłym roku przyjechałem do Niepołomic. Zaplanowałem pojechać przez Brzegi do Kokotowa i dalej do ul. Wielickiej. W miejscowości Grabie przegapiłem skrzyżowanie, ale nie wydłużyło to w żaden sposób mojej drogi.
Na Wielickiej miałem szczęście, bo ruch nie był tak duży, jak na drodze krajowej sprzed półtorej godziny. Do domu wróciłem przez Kazimierz, ponownie omijając Rynek. Ciekawe czy coś się tam dzieje.
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Trzciana

  114.67  04:56
Pogoda zapowiadała się tak dobra, że szkoda mi było kręcić się po samym Krakowie. Postanowiłem pojechać do Trzciany i zrobić coś z dziurą na mapie zaliczonych gmin, która to powstała po moim powrocie z Nowego Sącza rok temu.
Wyjątkowo zabrałem ze sobą tylko jedną sakwę, bo nie chciałem plecaka, a do pasa nie zmieściłaby się kurtka. W Krakowie 21°C, za miastem już tylko 18. Silny wiatr, jednak słonecznie. Z początku wykręciłem ładną średnią, ale gdy zaczęły się podjazdy, to i tempo spadało. Za to po wjechaniu na pierwsze wzgórze – w Zborczycach – mogłem się napawać niesamowitymi widokami. Myślałem, że po wizycie w Tatrach takie panoramy przestaną mnie urzekać, ale jednak tak się nie stało.
Od Chrostowej zacząłem jechać doliną Stradomki. Ładna dolinka, tylko jej wzniesienia zasłaniały słońce i było bardzo chłodno. Dopiero w Trzcianie się poprawiło.
Kolejny podjazd, dłuższy – do Leszczyny, i kolejne widoki na Beskid Wyspowy. Pięknie to wygląda. Szkoda, że mam tak daleko do tych miejsc i po pracy trzeba spędzić przynajmniej 2 godziny na dojeździe, co przy coraz krótszym dniu jest problematyczne.
Szybki zjazd stromą drogą i kolejna dolina. Następny – i ostatni – podjazd za Zawadą. Mniej stromy, ale widoki najpiękniejsze. Chyba dlatego, że było po zmroku i całe to piękno czerwonego nieba, świateł ulicznych latarni i zieleni krajobrazu nadawały uroku tamtemu wzgórzu.
Zaplanowałem, aby podczas drogi powrotnej przejechać przez Chełm w powiecie bocheńskim. Czwarta miejscowość o tej nazwie. Przez wieś przebiega szlak Via Regia Antiqua i spróbuję go przebyć, ponieważ prowadzi z Bochni do Chełma.
Została mi jeszcze długa droga powrotna. Ponieważ nie chciałem jechać Wielicką, przy której dobrych chodników jest jak na lekarstwo, a co dopiero mówić o drodze dla rowerów. Pojechałem ulicą bardziej na północ od Wielickiej, przy której już jest droga rowerowa, choć tutejsze krawężniki projektował ktoś nienormalny.
Chciałem przejechać aż do Ronda Mogilskiego, jednak zmieniłem zdanie i wybrałem krótszą drogę. Pomyślałem, żeby przejechać przez Kazimierz, ale zamyśliłem się i zjechałem na bulwary wiślane. Ominąłem Rynek, żeby nie robić niepotrzebnego slalomu.
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Twierdza Kraków, część 7

  28.16  01:23
Wczoraj padało, więc odpoczywałem, ale dzisiaj postanowiłem kontynuować zwiedzanie Twierdzy Kraków. Niestety zbyt późno się wybrałem i cała wycieczka nie była tak zachwycająca, jak poprzednie części. Mimo wszystko zobaczyłem kolejne dwa forty. Małymi kroczkami osiągnę cel zdobycia ich wszystkich.
Na początek musiałem odwiedzić Decathlon, żeby kupić nową dętkę, ponieważ z poprzednią nic się nie da zrobić. Z wyrwanym wentylem dętka nadaje się tylko na części. Potem ruszyłem w kierunku wschodniego początku południowego szlaku dawnej Twierdzy Kraków. Wiedziałem, że dużo nie zobaczę, ale do jednego fortu dotarłem. Najpierw zatrzymała mnie brama, ale ponieważ po drodze mijałem wjazd na ścieżkę po wiślanym wale, to zawróciłem w tamto miejsce. Niestety zaczęło padać, ale nie był to uciążliwy deszcz, więc nie dawałem za wygraną i udało się.
Fort pomocniczy piechoty 50a "Lasówka" był międzypolowym fortem pancernym. Powstał w 1899 roku i bronił południowego brzegu Wisły. Nazywany był fortem wodnym ze względu na wypełnienie fos wodą z Wisły. Obecnie znajduje się po zewnętrznej stronie wałów wiślanych. Nie próbowałem wchodzić do jego środka, ponieważ obiekt jest w jakiś sposób chroniony (także prawem, ponieważ jest wpisany do rejestru zabytków), a także ograniczał mnie czas. Fort niestety jest zaniedbany i czeka na lepsze czasy.
Ponieważ nie chciałem, żeby ta wycieczka była tak skromna, to skierowałem się do Ronda Mogilskiego. Pamiętałem, że są tam relikty jakiejś budowli i mimo że nie zostały zaznaczone na mapie w przewodniku, to postanowiłem sprawdzić co tam dokładnie jest. Dobrze trafiłem, ponieważ stał tam fort.
Bastion V "Lubicz" – fort reditowy powstały w latach 1861-1866, bliźniaczy do bastionu III "Kleparz". W 1950 został częściowo zburzony, zasypany ziemią i zapomniany, dzięki czemu podczas przebudowy Ronda Mogilskiego odsłonięto ruiny i poddano pracom konserwatorskim. Na murze znajduje się tablica z historią fortu oraz rycinami.
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, Twierdza Kraków, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery