Na urodziny Bożeny. Planowałem wyruszyć wcześniej, aby pomóc w przygotowaniach, ale źle rozplanowałem czas i nie wyszło jak chciałem.
Wyruszyłem po godz. 16, opakowany w sakwy, pędząc co sił w nogach po starej trasie, którą ostatnio dotarłem z grupą do Marianówki. Za miastem zaczęło się robić mgliście, a już na samym szczycie mgła uniemożliwiała podziwianie krajobrazów.
Koło Sichówka minął mnie Łukasz. Później tuż przed Stanisławowem Bożena. Niestety oboje autami. Gdy dotarłem do radiostacji, wypatrzyłem ślad opon rowerowych, czyli dobry znak, bo nie byłem jedyny :D
Szczyt ośnieżony, że prawie przejechałem dróżkę, na której i tak było niewiele śladów. Dopadła mnie kolka, tuż przed ścieżką, ale wytrwałem i dotarłem na miejsce. W chatce już ciepło, można było się ogrzać i napić gorącej herbaty.