Dzień okazał się dziś być bardzo ładny, dlatego postanowiłem wyrwać się na rower. Niestety wyszedłem z domu dosyć późno, więc długo nie pojeździłem. Dodatkowo nie miałem żadnego pomysłu na jazdę, więc wybrałem się do Czerwonego Kościoła z powrotem przez Pątnówek.
Na początek zabłądziłem, gdy chciałem dostać się na Złotoryjską. W sumie dostałem się, ale wjechałem do Lasku Złotoryjskiego i tam zabłądziłem ponownie, bo przejechałem pod wiaduktem obwodnicy, nie wiedząc, że to ona i wjechałem w ścieżkę otoczoną pokrzywami. Rower prowadziłem, a mimo to poparzyłem się, jednak gdybym tamtędy jechał, to byłoby jeszcze gorzej. Jechałem przez jakiś lasek, aż dojechałem do huty. Przejechałem kawałek koło muru i gdy już odbijałem, usłyszałem głośne "hej", a po chwili cichsze "sokooły". Ktoś miał humor :)
Przez Czerwony Kościół polną drogą do Lubiatowa i mniej znanymi drogami do Jezierzan i Pątnówka. Stąd już łatwa droga, bo jedna z ładniejszymi widokami na Legnicę. Lubię ten odcinek, ale był już zmierzch i panorama nie zadziwiała tak bardzo, jak za pierwszym razem.
Oby taka pogoda utrzymała się, aby plan na weekend wypadł przynajmniej dobrze :)