Pętla do Giebułtowa
Czwartek, 9 sierpnia 2012 20.63 00:56Chciałem w końcu gdzieś ruszyć się, bo za mało jeżdżę, więc ruszyłem. Nim dojechałem do Giebułtowa, zaczęło straszyć deszczykiem. Uznałem, że ryzykował nie będę, bo chmura dosyć duża szła. Tylko czemu prognoza pogody się nie sprawdziła? Po przejechaniu ulubionego, niebezpiecznego szlaku pieszo-rowerowego, skręciłem w prawo, choć plan początkowy zakładał jazdę na wprost przez Dolinę Prądnika, a plan kolejny, usnuty na przystanku w Giebułtowie, uwzględniał Dolinę Kluczwody (od ostatniej przejażdżki krajową 94, kusi mnie). Jeszcze w Trojanowicach popadało, to znów zatrzymałem się na przystanku (najgorsze jest podczas deszczu, gdy przystanki, jeśli już są, to nie mają wiat ochronnych), aby chwilę przeczekać. Gdy uspokoiło się, ruszyłem czym prędzej do Krakowa. Prędkość na tym odcinku – 34-42 km/h :)