Wiało straszliwie, gdy wyglądałem przez okno. Nieświadomie pojechałem z wiatrem, ale zgodnie z planem. Było sporo kałuż i błota na polnych drogach. W lasach dużo przyjemniej, a do tego coraz więcej kolorów ujawnia się na drzewach. Trafiłem na jakąś leśną ścieżkę edukacyjną, potem na parę szlaków i znalazłem się w użytku ekologicznym Darzybór. Wcześniej nigdy tam nie byłem. W ogóle wiele dzisiejszych ścieżek pokonałem chyba pierwszy raz.
Przez wschodni klin zieleni dostałem się do zachodniego. Stamtąd aż do Kiekrza. Objechałem jezioro i wróciłem do Poznania, zahaczając jeszcze o Lasek Marceliński. Z prognozowanych opadów spadło tylko parę kropel.
