Miałem trochę spraw na głowie, więc wyskoczyłem tylko na chwilę. Było słonecznie i wietrznie. Poleciałem wzdłuż granicy Poznania na Kiekrz, potem przez Sołacz, zahaczając o Cytadelę, Jeżyce i Arenę wróciłem do domu nim z ciemnych chmur coś spadło.
Kolzwer205, w Japonii miałbym całe ulice obsadzone kwitnącymi drzewami. W Polsce trzeba się naszukać, więc pozostają pojedyncze drzewka :) Trollking, rozumiem te wyjaśnienia, ale żyjemy w Polsce – wszystko się może zdarzyć. Art. 33. PoRD nakazuje jazdę tą śmieszką, jednak przepis nie jest jednoznaczny, więc jeden rabin powie tak, inny powie nie. Nie chcę trafić na furiata, który nie zna przepisów i mnie potrąci w uznaniu swojej wyższości. Nie widuję też rowerzystów korzystających z ulicy, gdy wokół są chodniki czy ta śmieszka, która jest nawet lepszej jakości niż chodniki.
Jesteś jedynym rowerzystą, którego kojarzę, korzystającym z tego antyrowerowego absurdu na Przybyszewskiego. Przecież to nie spełnia żadnego standardu, poza tym prawo broni Cię przed jakimkolwiek mandatem. Nie ma znaku (prócz zakazu B-9), który by Ci nakazał jazdę czymś, co jest dokładnie na środku ulicy. Obowiązują nas znaki umieszczone z prawej drogi, resztę możesz olać, bo ich nie musisz widzieć.
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.