Miałem jechać w góry, ale prognoza śniegu mnie zniechęciła. Rano miało też padać w Poznaniu, ale nic nie było. Gdy w końcu wyszedłem, na horyzoncie pojawiła się ciężka chmura. Zaryzykowałem i pojechałem szukać jesieni. Myślałem, by powtórzyć trasę z zeszłego tygodnia, ale odwiedziłem Szachty, potem Dębinę. Na ścieżkach było mnóstwo liści i połamanych gałęzi po ostatnich wichurach. Ruszyłem do centrum, kręcąc się bez celu po Malcie i jakoś znudziło mi się, więc zacząłem kierować się do domu. Natchnęło mnie jednak, by odwiedzić Lasek Marceliński. Było jeszcze ładniej niż w poprzedni weekend. A deszcz popadał dopiero, gdy wróciłem do domu.