Wyskoczyłem po pracy na szosę. Miał wiać zmienny wiatr, więc wybrałem się na zachód w kierunku Buku. Słońce świeciło w twarz. Po dziesięciu kilometrach zdałem sobie sprawę z braku spójnych dróg, że będę musiał zaliczyć drogę terenową. Chciałem wrócić przed zmierzchem, więc już nie szukałem objazdu. Nie było najgorzej. Co prawda trafiłem na tarkę, ale moja kolarzówka jeździła w gorszych warunkach, np. z Rozdroża Izerskiego na Smrek. W sumie wciąż jeżdżę na tych samych oponach, co wtedy.
Z Buku skierowałem się drogą wojewódzką na Poznań. Miałem z wiatrem, więc mogłem przycisnąć w pedały i szybko wróciłem do domu. Zdążyłem przed zachodem zanim się ochłodziło.