Po wczorajszej walce z wiatrem bolały mnie kolana. Dzisiaj wiatr wydawał się ciut lżejszy, bo jechało się szybciej, ale gdyby nie wczorajsza walka, to miałbym jeszcze więcej sił na jazdę.
Do Hólmavíku dostałem się po południu, mając dużo czasu na wizytę w banku. Trochę się zgubiłem i wylądowałem najpierw w restauracji. Zamówiłem islandzką specjalność – rybę (chyba to był dorsz), do tego kawę oraz na deser ciasto jagodowe ze skyrem. Ryba smażona na głębokim tłuszczu, więc nie smakowała najlepiej, a potem przez pół dnia mi się przypominał jej tłusty smak. Do tego kuchnia islandzka ma taką przypadłość, że dużo w niej mięsa, a mało dodatków. Chyba że tak się jada w restauracjach. Za to deser był najlepszym, jaki kiedykolwiek jadłem. Niesamowity smak.
Do banku prawie wszedłem od zaplecza. Myślałem, że budynek dzieli pocztę i bank, ale poczta to tylko mały stoliczek w rogu sali. Pani kasjerka na szczęście tylko się uśmiała, że przyszedł nowy pracownik.
Zrobiłem jeszcze zakupy i pojechałem dalej. Trochę pod wiatr, trochę z wiatrem. Kolejny podjazd – niby nic specjalnego, ale na szczycie nie było zjazdu. Był interior i silny wiatr (według znaku 9 m/s) i temperatura spadła do 3 °C. Zaczęło też kropić przez chwilę. Gdy w końcu się przedostałem do zjazdu z tego płaskowyżu, zobaczyłem mokre drogi, więc wyglądało na to, że ominął mnie prysznic, a przydałoby się umyć rower i sakwy z islandzkiego pyłu. Jakoś dawno nie padało.
Chciałem odwiedzić gorące źródło, ale było mi tak strasznie zimno i jeszcze ten wiatr nieustannie hulał z północy. Zrezygnowałem z pomysłu. Gdybym nie kupił spodni z windstopperem tuż przed odlotem, to chyba nie przejechałbym metra w takich warunkach. Jedynie brakowało mi rękawic, bo miałem tylko takie tandetne z Decathlonu.
Gdy dostałem się do fiordu i zacząłem jazdę z wiatrem, to od razu lepiej. Do tego jeszcze słońce się pokazało. Sama przyjemność. Aż musiałem kurtkę rozpiąć. Po dotarciu do końca fiordu pozostało mi pojechać pod wiatr na pole namiotowe. Na szczęście wiatr osłabł, a końcówkę mojej drogi rozświetliło słońce zachodzące za odległym fiordem. Niebo wyglądało nieziemsko tej nocy.