Tuż przed godziną 9 wysiadłem na stacji w Lesznie. Temperatura jeszcze wyższa niż rankiem, na niebie słońce i brak chmur, wiatr nieznaczny. Idealnie.
Plan wycieczki opracowałem kilka miesięcy temu z pomocą map Google i dzisiaj zdziwiłem się, gdy kierując się do Wschowy, wjechałem na ruchliwą drogę krajową. Niestety nie miałem alternatywy. Dopiero po kilku kilometrach zjechałem na boczną drogę, aby choć chwilę odpocząć od tego zła. Wschowa jest bardzo ładnym miasteczkiem. Niektóre zabytki zostały zrewitalizowane, a wieża kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika jest tak monumentalna, że aż byłem zachwycony.
Drogi lokalne w województwie lubuskim są straszne. Nie wiem jak ja to wytrzymam, gdy będę się zapuszczał wgłąb. Może przyjdzie mi poruszać się drogami krajowymi? Cieszyłem się z każdej leśnej drogi. Jeszcze te zapachy świeżo ściętych drzew sosnowych. Muszę wrócić do Puszczy Noteckiej.
Nie tylko rowerzyści poczuli wiosnę. Robactwo wylazło tak licznie, że strząsałem je garściami. Winą jest także ciepła zima. Nie jeździ się przyjemnie, gdy setka robaków atakuje z każdej strony. Dobrze przynajmniej, że jusznica deszczowa jeszcze nie atakuje. Może powinienem zawczasu odwiedzić Zielonkę? Tam w lecie te robaki polowały chmarami.
Dotarłem do Sławy, małego miasteczka w Lubuskiem. W zeszłym roku spędzałem tam imprezę integracyjną, z której dobrze wspominam żeglowanie po jeziorze. Koniecznie odwiedziłem park pełen drzew porośniętych bluszczem. Z miasta wyjechałem po drodze dla pieszych i rowerów. Nie musiałem, ale była wygodniejsza od ulicy. Gdy tylko przekroczyłem granicę województwa, droga stała się drogą. Zupełnie jakbym przejechał z Polski do Niemiec.
Natknąłem się na swojej drodze na iście prywatną miejscowość. Minąłem tysiące tabliczek ostrzegających o terenie prywatnym. Właściciele krzątali się, przygotowując wszystko na przyjazd pierwszych gości. Ciekawe gdzie w tym roku będziemy się integrować.
Stuknęło kilka gmin i nie tylko. Podejrzewałem amortyzator widelca i sztycę podsiodłową za hałasowanie. Muszę moje podejrzenia zrewidować, ponieważ stukanie objawiło się zarówno podczas stania na pedałach, jak i jazdy bez trzymania kierownicy. Ja znów zgłupiałem, a stukanie się nasiliło, i nic nie wróży szybkiego rozwikłania zagadki, która nurtuje mnie od kilku już lat. Może znowu jakaś miska się poluzowała? Muszę kupić narzędzia i nauczyć się rozkręcać większe części w rowerze. Wizyta w serwisie może bowiem odciąć mnie od roweru na kilka dni, bo sezonowi rowerzyści na pewno zdążyli już zaatakować wszystkie punkty serwisowe.
Dotarłem do miejsca, w którym miałem zakończyć wycieczkę i wrócić pociągiem do domu. 100 kilometrów mnie nie satysfakcjonowało, dlatego wybrałem opcję powrotu do domu rowerem. Na mapie przed wycieczką wypatrzyłem Racot oznaczony jako miejscowość z zabytkami, więc w jego kierunku się udałem. Zmienny wiatr akurat wiał z południowego-zachodu, więc mogłem przyspieszyć. Przynajmniej dopóki nie pojawiły się zakazy wjazdu rowerem i coś, co nazwali drogami dla pieszych i rowerów. W Poznaniu dużo rowerzystów. Do domu dotarłem, gdy słońce prawie zniknęło za horyzontem. Pierwsza opalenizna już jest.