Wybrałem się po pracy w kierunku Zielonki, bo już od dłuższego czasu chcę uchwycić jedno zdjęcie, ale zawsze o tym zapominam. Było dzisiaj całkiem ciepło i chciałem to wykorzystać, zwłaszcza że prognoza pogody przewiduje duże opady nazajutrz.
Gdy wyruszałem po godz. 17, słońce wciąż gdzieś wysoko nad horyzontem było, ale jak tylko oddaliłem się kilka kilometrów od osiedla, wtedy brzydkie chmury schowały słońce i nawet nie wiedziałem kiedy nastał zachód. W Kicinie zorientowałem się dopiero, że nie dojadę do Zielonki. Skręciłem więc na szlak żółty, co się ciągnie na południe i wróciłem do Poznania. Żeby nie wrócić zbyt wcześnie, to objechałem Jezioro Maltańskie, a do osiedla dojechałem inną drogą. Niestety nie najlepszą, bo była ciasna i ruchliwa, a przed zimą chciałbym znaleźć jakiś idealny dojazd do pracy bez denerwujących sygnalizacji świetlnych. Na koniec zrobiłem rozjazd po wielkim rondzie, żeby dokręcić do 40 km. Nie było jeszcze godz. 20, a ciemno jak diabli. Jaka szkoda, że lato się tak szybko skończyło. W przyszłym roku będę musiał wykazać się, aby wykorzystać każdy pogodny dzień do jazdy.