Wczorajsza prognoza wskazywała na deszczowe popołudnie. Dzisiaj rano pozostały jedynie przelotne opady i 10-procentowe zachmurzenie. Trzeba było wykorzystać przerwę w deszczowej pogodzie i wybrać się do gminy, którą chciałem zaliczyć na początku tego tygodnia.
Jako że ostatnio dużo padało, to postanowiłem nie wybierać terenu. Wjechałem tylko do lasu komunalnego i przekonałem się ile jest kałuż. Aby zaoszczędzić sobie trudu czyszczenia roweru, pojechałem do Biedruska asfaltem. Minąłem sporo rowerzystów. Potem przez Murowaną Goślinę, aż do samego Rogoźna. Droga była mało ciekawa. Słońce najczęściej chowało się za chmurami, ale temperatura utrzymywała się bez przerwy wysoko ponad 30 °C.
W Rogoźnie nie ma dróg dla rowerów, a główne ulice są w strasznym stanie. Prawdopodobnie chcieli zaoszczędzić na częstej wymianie asfaltu i użyli innej mieszanki, która niestety tworzy fałdy na skraju jezdni. Jako że było gorąco, to nie zatrzymywałem się na długo. Do Poznania skierowałem się oczywiście inną drogą, aby zbadać nowe rejony. W Mściszewie nawet zdecydowałem się na wjazd na obwodnicę Murowanej Gośliny. Nie najgorszy widoczek się z niej rozciąga, ale nie podziwiałem go długo, bo jusznice deszczowe szybko mnie wywęszyły. Do Poznania dotarłem ciasną drogą wojewódzką przez Koziegłowy. Blachosmrody powinny być produkowane jednoosobowe, bo po co takie duże dla jednej osoby? A jakże byłoby to praktyczne podczas wyprzedzania rowerzystów. Po prostu powinienem opatentować ten pomysł!