Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2023

Dystans całkowity:2294.36 km (w terenie 6.90 km; 0.30%)
Czas w ruchu:141:18
Średnia prędkość:16.19 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:19365 m
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:69.53 km i 4h 24m
Więcej statystyk

Tarasy pod Aso

  96.85  06:17
Upał od rana. Na drodze kosmiczny ruch. Kompletnie odwykłem od takiego. Na Shikoku jednak Japonia się nie kończy, więc chciałem zobaczyć kawałek Kyūshū. Niestety złoty tydzień mocno mi to utrudnił, bo mnóstwo Japończyków ruszyło w podróż, że z i tak nadwyrężonej bazy noclegowej zostały resztki rozrzucone po wyspie. Nie sądziłem, że podróż po Shikoku będzie taka zajmująca, bo miałem inne plany. Na szczęście spontaniczność tej wyprawy pozwala mi reagować na tę niedogodność.
Droga wiodła kawałek wzdłuż linii kolejowej z ładnymi pociągami. Niestety te najładniejsze wciąż mi uciekały. Na lokalnych mapach odkryłem kilkadziesiąt nowych atrakcji, więc będzie ciężko wybrać te najlepsze. Przez upał odwiedziłem tylko wodospad Harajiri z wiszącą kładką, na której bujało przez zbyt synchroniczny chód pieszych.
Droga wiodła w górę. Ruch był całkiem znośny. Nawet naszły chmury i zrobiło się przyjemnie. Zawiódł brak panoramy ze ścian kaldery wulkanu Aso. Zjazd był dziurawy, ale gdzieś pod koniec doczekałem się widoków. Szkoda, że dotarłem tam tak późno, bo zdjęcia wyszły słabe, ale pejzaż nawodnionych tarasów ryżowych był piękny.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kumamoto, Japonia / Ōita, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, kraje / Japonia

Promem na Kyūshū

  94.67  05:19
Kolejny gorący dzień. Dzisiaj było trochę nudno, trochę ekscytująco. Po chwili jazdy wzdłuż rzeki dojechałem do drogi sprzed półtora tygodnia. Kilka odcinków nawet dało się zmodyfikować.
Zjechałem do portu w Yawatahamie. Rozważałem skorzystanie z promu, ale było ledwo południe. Dotarłbym za wcześnie (aczkolwiek rejs trwa 3 godziny). Pojechałem na półwysep Sadamisaki, który kiedyś przejechałem po zmroku podczas przeprawy z Kyūshū na Shikoku. Było gorąco i strasznie tłoczno. Pokonałem parę wzniesień, mnóstwo tuneli i dotarłem do portu. Okazało się, że przez złoty tydzień najbliższy rejs był o 23:30. Co gorsza, rower był traktowany na równi z motocyklem, a było tylko 5 miejsc. Była możliwość, że jeśli ktoś odwoła rezerwację bądź pojawi się za późno, to będę mógł zająć jego miejsce. Rejsy odbywały się co godzinę. Patrzyłem więc na kolejne odpływające promy, licząc wciąż, że nie przyjedzie któryś z motocyklistów (zero rowerzystów). W końcu, po kilku godzinach wyczekiwania, jeden z motocyklistów spóźnił się, a ja mogłem zająć jego miejsce. Po 70 minutach znalazłem się na Kyūshū. 20 km i byłem w hotelu. Na szczęście recepcja była całodobowa, ale zamiast o 2 rano, dotarłem tam tylko o 23.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Ehime, Japonia / Ōita, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Shikoku Karst

  100.19  07:03
Gorąco od rana. Musiałem wrócić się kawałek po własnym śladzie z wczoraj, potem krótko wzdłuż rzek, aż dotarłem do serpentyny. Mozolnie, wśród motorów i nielicznych aut wspiąłem się na górę. Tam czekało jeszcze więcej ludzi oraz to, co najważniejsze – widoki. Góry rozciągały się we wszystkich kierunkach. Wybudowali nawet drogę dla rowerów. (Podczas zjazdu minąłem też kilku kolarzy).
Shikoku Karst (w oryginale Karusuto) to wyżyna krasowa obejmująca kilka obszarów porastanych przez trawy i pokrytych skałami wapiennymi. Na tych rozległych łąkach wypasane było bydło i nieliczne gospodarstwa nadal tam działają, więc kilku mieszkańców wyżyny złapałem w obiektywie aparatu.
Na górze strasznie wiało. Pojawiły się chmury i temperatura wariowała. Ruszyłem w dół. No, prawie, bo odbiłem na boczną drogę, która po chwili ruszyła w górę. Przynajmniej cały ruch spadł do zaledwie kilku aut. Pochłodniało, a zakręty nie kończyły się. Wąsko, kręto i stromo.
Droga w końcu wpadła na dół doliny, gdzie już do końca biegła wzdłuż rzeki. Było nadal ciasno, ale byłem ostrożny. Na tyle, że usłyszałem hałas na górze zbocza. Najpierw myślałem, że to zwierzę, ale jak na drogę zaczęły sypać się kamyki, stanęło mi przed oczami osuwisko. Czym prędzej zawróciłem, a ciężki odgłos łamania drzew przeleciał z góry, uderzył o barierkę drogową i runął w dół rzeki. Zza zakrętu nie widziałem rozmiaru głazu, ale mały z pewnością nie był. Na drodze zostało tylko mnóstwo mniejszych i większych kawałków piaskowca. Skończyło się na strachu. Zjechałem do miasteczka, ale przez jakiś czas pewnie będę czuł niepokój na górskich drogach.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Ehime, Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery