Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Zamknęli wulkan

86.4704:49
Był wyjątkowo zimny dzień, ale przynajmniej dzisiaj nie padało. Buty miałem tak przemoczone, że w końcu założyłem nowe, które kupiłem jeszcze na Shikoku. Wiał paskudny wiatr, który dodatkowo psuł komfort jazdy. Mimo to wszystkie te przeciwności nie powstrzymały mnie przed wyruszeniem w kierunku jednej z największych na świecie kalder.
Przemarzałem, ale nie było co narzekać, bo widoki dopisywały. Wspiąłem się na ścianę kaldery, z której było widać wioski położone u jej podnóża i wulkan Aso, największy w Japonii. Mój plan był taki, aby objechać wulkan, choć Osamu wskazał mi drogę na jego szczyt i wciąż się wahałem co zrobić.
Wiatr w dolinie wiał mocniej i zrobiło się zimno. Po drodze było niewiele atrakcji. Trafiłem między innymi na tunel zamieniony w park. Zrezygnowałem z wejścia, bo byłem zbyt przemarznięty. Zatrzymałem się za to w poleconej restauracji, gdzie spróbowałem regionalnych specjałów i rozgrzany mogłem ruszać dalej.
Od razu zostałem rzucony na głęboką wodę, bo miałem całą drogę pod górę. Ostatecznie pojechałem w kierunku wulkanu. Wiatr prawie mną targał, ale byłem twardy. Postawiłem sobie za cel wjechać na sam szczyt i półtorej godziny później zrobiłem to. Turystów było niewielu, po drodze trafiłem nawet na tunel – tunel przez aktywny wulkan. Strach było jechać. W budynku na szczycie znajdowało się kilka stoisk z pamiątkami (przy pustym parkingu było to zaskakujące), maleńki park rozrywki oraz wejście do kolejki linowej. To ostatnie zostało zamknięte i dopiero po wyjściu z budynku zauważyłem, że na kolejce brakowało lin. Nie było innej metody, aby dostać się do wulkanu, więc nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do domu.
Temperatura spadła do -1 °C, więc było naprawdę zimno. Podczas zjazdu musiałem używać hamulców, żeby opory powietrza mnie nie zamieniły w bryłę lodu. Na dole zrobiło się o 4 °C cieplej, ale zaczęło zmierzchać. Na szczyt kaldery wjechałem już po zmroku. Widoki były niczego sobie. Do domu Osamu i Ai wróciłem przy temperaturze 0 °C.
Kategoria za granicą, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Kumamoto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa erwat
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wigilia w deszczu
Do pięciu razy sztuka

Kategorie

Archiwum

Moje rowery