Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Śląska Fujiyama – Ostrzyca

  89.89  04:01
A dzisiaj postanowiłem zdobyć kolejny wygasły wulkan – Ostrzycę w Proboszczowie. Ruszyłem późnym popołudniem w kierunku Świerzawy, aby nie musieć wracać tą samą drogą do domu. Chłodna dolina za Złotoryją była taka spokojna i malownicza, że aż chce się tam wracać. I wrócę tam dla Organów Wielisławskich, do których dojazd widziałem, a później nawet same skały, jednak już nie chciałem zawracać, bo gonił mnie czas.
Jechałem przez miejscowości z ładnymi widokami. W Sokołowcu nawet są 3 pałace, z czego pałac górny jest najbardziej okazały (wszak wyremontowany w 1989 r.). Jaka szkoda, że bliskie okolice Legnicy wyjeździłem, a te dalsze są tak daleko... Trwają sianokosy, więc zaciągałem się zapachem suchego siana. Zapach choć przyjemny, to kojarzy się mi w dużej mierze z zadrapaniami, pęcherzami czy masą komarów.
Tuż przed Bełczyną znów zobaczyłem swój cel. Nie wiedziałem z której strony go zdobyć, ale spróbowałem drogą, którą pamiętałem z wycieczki do Pilchowic. Zaczęło się niewinnie po skalistej drodze. Miałem nadzieję, że nie będę musiał się bawić w błocie, bo raptem wyczyściłem rower po wczoraj. Na szczęście nie było tak źle. Przeszkodą były budowane odpływy strumieni na drodze.
Dojechałem do tablicy informacyjnej i schodów. Zastanawiałem się czy jechać dalej szlakiem, czy wejść po schodach. Zaryzykowałem i zacząłem mozolną wspinaczkę. Nie miałem pojęcia co mnie czeka na górze, więc rower powędrował ze mną. Mogłem go zostawić i szybko zdobyć szczyt... a tak zużyłem dodatkowo energię na wspinaczkę i zejście, które było gorsze niż samo wchodzenie na górę. Na szczycie piękna panorama i widok na zachodzące słońce, które uświadamiało mi jak niewiele czasu pozostało do zapadnięcia zmroku. Nie mogłem długo skakać po tych skałach za fotkami, więc zacząłem zjazd (już po starganiu się po schodach) i schodzenie, bo przez te odpływy nie dało się przejechać i póki co także przeskoczyć z impetem.
Wyjechałem w Proboszczowie. Ponieważ było ciemno, to nie chciałem jechać przez Uniejowice, tylko popędziłem na Złotoryję i do domu jak zwykle po wygodnym asfalcie (nie licząc odcinka legnickiego).
W końcu udało mi się zrobić benzynowego szejka z łańcuchami, także dzisiaj jechałem na czyściutkim sprzęcie. Długo się z tym zbierałem ze względu na moją niewiedzę, ale wszystko ładnie poszło i teraz jestem bogatszy o to doświadczenie.
Kategoria kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa erzep
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Na szlaku do zamku Cisy
Przez Trójgarb do Chełmska Śląskiego

Kategorie

Archiwum

Moje rowery