Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

W poszukiwaniu słoneczników

104.3904:32
Byłem nieufny w stosunku do pogody. Rano miała być burza, a nie było. Miałem jechać daleko, a nie pojechałem. Plan alternatywny to poszukiwanie słoneczników, żeby wiedzieć, gdzie jechać, gdy zakwitną. Kilka lat temu trafiłem na jedno pole i chciałem sprawdzić, czy w tym roku też się tam pojawią.
Było słonecznie i gorąco. Nie chciałem tłuc się przez miasto, więc ruszyłem naokoło. Miałem w planie ruszyć potem do Szamotuł i prawie przegapiłem poszukiwaną miejscowość. Korygując trasę, za wcześnie skręciłem i trafiłem na kolarską ślepą uliczkę. Musiałem wjechać w teren. Zaufałem szlakowi wokół Poznania. Było strasznie dużo kamieni i nierówności. Chyba najgorszy teren, po jakim jechałem kolarzówką.
Wyjechałem w Złotnikach. Pokonałem parę metrów po wygodnej drodze dla rowerów, gdy poczułem brak powietrza w przednim kole. Tak dawno nie łatałem dętki. Pół godziny mi z tym zeszło, bo zrobiły się dwie dziury, a miałem tak małe łatki, że kleiłem dwa razy. W dodatku resztkami kleju.
Po kilku dodatkowych przygodach, jak np. przejazd wzdłuż peronu kolejowego z powodu kolejnej ślepej drogi, dotarłem do pierwszego celu. Pole leżało ugorem, więc muszę szukać dalej nowego pola słoneczników. Gdyby to była Japonia, to wiedziałbym, gdzie jest słonecznikowa farma.
Wróciłem do jazdy w kierunku Szamotuł. Jechałem kolarzówką, więc nie miałem ochoty tłuc się po drogach dla kaskaderów. Zaryzykowałem wjazdem w kolejny teren, aby dostać się na wyremontowaną drogę przy Jeziorze Pamiątkowskim. Dużo piachu, ale to „przepłynąłem”.
Dojechałem do Szamotuł. Rozważałem jazdę do Wronek, ale noga nie podawała najlepiej, więc ruszyłem w drogę powrotną. Pojechałem przez Kaźmierz, a za Tarnowem Podgórnym trafiłem na mokry asfalt. Im bliżej Poznania, tym więcej kałuż. Minęła mnie mokra atrakcja. Reszta drogi to była masakra. Co strząsnąłem z siebie garść robaków, to zaraz lądowały na mnie kolejni gapowicze. Na koniec – gdy wróciłem do domu, za oknem zastałem deszcz.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, setki i więcej, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Środa z niedzieli
Wzdłuz jezior do parku

Kategorie

Archiwum

Moje rowery