Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Dwa tygodnie na Islandii

  122.14  08:43
Jak ten czas szybko leci. Nawet nie zauważyłem, że minęła połowa mojego urlopu, a to już 2 tygodnie, jak szwendam się po tej wyspie.
Wyruszyłem nawet wcześnie, bo obudził mnie śpiewający Japończyk. Przejechałem się po Akureyri, tak aby ominąć światła i auta, i ruszyłem dalej krajową jedynką. Ruch był duży tylko wokół miasta. Dalej się zmniejszył. W dobrym momencie, bo miałem przed sobą długi podjazd wzdłuż zielonej doliny. Trochę deszczu, trochę słońca i byłem po drugiej stronie. Na dole górki czekała mnie przykra niespodzianka w postaci wiatru z północy. Kilkanaście kilometrów mozolnej jazdy z wieloma postojami na rozważania o sensie dalszej jazdy. Chciałem pojechać na północ, aż do Sauðárkrókur, aby ominąć ruch na jedynce, ale ruchu prawie nie było, a wiatr skutecznie zniechęcał do kontynuowania planu.
W Varmahlíð miałem jeszcze trochę czasu przed zachodem słońca, więc pojechałem dalej, do kolejnego kempingu, ale na miejscu nie zastałem ani żywej duszy, ani informacji o miejscu na kemping. Przyjechałem za późno i wszyscy pewnie spali. Ruszyłem dalej, szukając odpowiedniego miejsca na nocleg. Znalazłem coś nad rzeką, ale nie miałem pewności, czy nie była to własność prywatna, dlatego zaryzykowałem z myślą, że następnego dnia musiałbym się szybko zwinąć. Zdążyłem się rozbić przed deszczem.
Kolejna awaria – urwał się gwint śruby trzymającej bagażnik. Wiedziałem, że kiedyś nie wytrzyma. Dobrze, że miałem opaski zaciskowe na taką ewentualność. Gorzej ze stopką, która pękła wczoraj. Jej nie naprawię tak łatwo.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Islandia, pod namiotem, setki i więcej, z sakwami, za granicą, wyprawy / Islandia 2016, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zakrz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Akureyri
Z głową w chmurach

Kategorie

Archiwum

Moje rowery