Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po zmroku i nocne

Dystans całkowity:42350.71 km (w terenie 3064.75 km; 7.24%)
Czas w ruchu:2205:15
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:70.40 km/h
Suma podjazdów:289448 m
Maks. tętno maksymalne:150 (76 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:108246 kcal
Liczba aktywności:513
Średnio na aktywność:82.55 km i 4h 19m
Więcej statystyk

Po opony

  15.13  00:56
Nadchodzi lekkie załamanie pogody, więc był to chyba ostatni dzień na czystą jazdę. Przynajmniej w tym tygodniu. Wyskoczyłem do sklepu po nowe opony, żeby mieć zapas, gdy stare się sprują, bo już jakiś czas temu zauważyłem defekty. Wydaje mi się, że przednia opona pamięta jeszcze Islandię.
Kolejny sklep, w którym nie mieli części. Nie udało mi się kupić dętek, więc będę miał powód, żeby ponownie wyskoczyć na rower. Temperatura miała wzrosnąć względem wczorajszej, ale było nadal poniżej -8 °C. Do tego miałem wrażenie, jakby pojawiło się zamglenie. Tylko do tego chyba temperatura powinna być inna. A może to był smog? Po wizycie w sklepie zrobiłem krótką pętlę po częściowo odśnieżonych drogach dla rowerów i wróciłem do domu się ogrzać.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, rowery / Trek

Sezon dziesiąty

  19.29  01:18
Już po raz dziesiąty zaczynam swój rowerowy rok. Przez jakiś czas odpoczywałem w rodzinnych stronach. Zostałbym tam dłużej, gdyby nie brakowało mi roweru. A skoro o nim mowa, to wpadłem na pomysł, że jeden z dwóch moich jednośladów zostawię u rodziny, aby nie mieć takich dylematów w przyszłości. W zamian jednak uzupełnię kolekcję o kolejny. Wpadł mi w oko jeden model i dzisiaj pojechałem po pracy do lokalnego przedstawiciela, by podpytać o to i owo. Zmrok zapada coraz później, więc było nadal widno, gdy ruszałem. Do tego zaczął sypać śnieg. Tak jakby brakowało go wszędzie wokół. Drogi dla rowerów były ociupinę odśnieżone, dużo z nich zostało posypanych solą.
W sklepie rowerowym dowiedziałem się, że rower będzie dostępny najszybciej na przełomie grudnia i stycznia, czyli za rok. Problem jest też z dostępem do części. To niewesołe wieści, bo mój łańcuch zaczął dzisiaj okropnie przeskakiwać, jakby kompletnie się zużył, więc powinienem rozważyć wymianę napędu przed latem. O dziwo problem zniknął, gdy wracałem do domu. Dowiedziałem się też jednej ciekawostki, że niektórzy wymieniają łańcuchy, kupując nowe. Kiedyś stosowałem metodę trzech łańcuchów, ale żeby zakładać nowy co miesiąc? Nie kalkuluje się, gdy podliczyć cenę nowych łańcuchów i wymiany napędu.
Pojechałem do centrum, żeby zrobić parę zdjęć. Trochę się pokręciłem, ale mróz szybko skierował mnie do domu. Wróciłem standardowo Wartostradą.
Podsumowując poprzedni rok, pierwszy taki, podczas którego nie byłem za granicą odkąd zacząłem swoją przygodę z turystyką rowerową. Nie był to zły rok, bo przejechałem moje roczne minimum, czyli 10 tys. km. (wyszło 10,2 tys. km). Udało mi się zorganizować jedynie dwie wyprawy. Latem ruszyłem na Mazury, aby wjechać na szlak Green Velo. Pokonałem połowę szlaku, aby wrócić na niego jesienią. Tej części nie wspominam najlepiej. Chyba upalne lato było przyjemniejsze.
Zapamiętałem kilka ciekawszych wycieczek. Kwiecistą wiosnę – chyba pierwszy raz będąc w Polsce, tak zachwycałem się kwiatami. Wycieczka na północ od Poznania, bo był to ładny, wiosenny dzień. Odkrycie drogi dla rowerów w Puszczy Noteckiej, na którą potem wielokrotnie wracałem. Urodzinowy przejazd z Mazur na Suwałki – jeden z przyjaźniejszych dni na Green Velo. Udało mi się znaleźć wrzosy. Podczas drugiej wyprawy po Green Velo odwiedziłem Przemyśl. Wszedłem na Łysicę. Po raz pierwszy spróbowałem geocachingu, choć od tamtego momentu nie rozwijałem tego hobby. Pierwszy i jedyny raz w tym roku odważyłem się też na wycieczkę z udziałem pociągu. A na koniec – w tym roku udało mi się przejechać stutysięczny kilometr z Bikestats.
Plany na bieżący sezon? Mam kilka. Parę realnych, parę nie. Wszystko zależy od rozwoju pandemii. W Polsce chciałbym przejechać Velo Dunajec oraz szlak „Zielona Odra”. Być może powtórzę to samo na szlaku Odra – Nysa po niemieckiej stronie, choć nie jestem pewien, czy przejadę go w całości. Resztę pomysłów zachowam do czasu ich realizacji.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, rowery / Trek

Poznań przed świętami

  19.24  01:03
Poznań jest już przystrojony do świąt. Wybrałem się do centrum, żeby popstrykać parę zdjęć. Pojawiły się te same ozdoby, co każdego roku. Niestety brak śladu po jarmarku. Prawdopodobnie w tym roku go nie będzie. Zacząłem przemarzać w palce, baterii w aparacie temperatura też przeszkadzała, więc wróciłem do domu.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Pociągiem do Puszczy Noteckiej

  114.09  04:55
Wstałem wcześnie. Zrobiłem szybki przegląd roweru, żeby pozbyć się kapcia. Znalazłem dwie dziury w różnych częściach dętki. Chyba opona robi się zbyt cienka. Było pochmurno i chłodno. Ruszyłem na dworzec. Miałem sporo czasu, ale i tak popędził mnie niespodziewany deszcz. Wsiadłem do pociągu, ruszając na pierwszą w tym roku wycieczkę z udziałem pociągu.
Wysiadłem w Krzyżu Wielkopolskim. Tuż za Notecią pojawiły się drogi dla kaskaderów. Również takie o nawierzchni z piasku. Do pary był obok zakaz wjazdu rowerem, ale ruchu niemal nie było. Na MTB jeszcze dało się to znieść, ale nie na rowerze szosowym.
Dojechałem do rzeki Miała, wzdłuż której biegnie droga. Planowałem tę wycieczkę od kilku tygodni, jak nie lat, aż w końcu zrealizowałem ją. Wiało z północy, dlatego zdecydowałem się na dojazd pociągiem i powrót rowerem. Widziałem wiele pięknych lasów brzozowych. Chciałbym tam wrócić w trakcie złotej jesieni.
Niebo przejaśniło się i słońce zaczęło pięknie oświetlać okolice. Wypatrzyłem między drzewami jezioro. Nie znalazłem plaży, aby sfotografować je dokładniej, ale widoki były bajeczne. Żałowałem, że nie zabrałem ze sobą aparatu. Na jednym z kolejnych jezior udało mi się znaleźć publiczną plażę. Całą drogę mijałem prywatne działki, więc było to zaskoczeniem.
Reszta drogi nie była szczególna. Dotarłem do Wronek, przespacerowałem się kładką na Warcie, którą ciągle widywałem podczas wizyt we Wronkach, ale nigdy nie miałem okazji na nią wjechać. Potem w złotych promieniach słonecznych dojechałem do Szamotuł. Zaszło słońce, a na niebie zagościły chmury. Resztę drogi pokonałem standardowo. Miałem szczęście, bo po powrocie wyszedłem jeszcze na zakupy i zaczęło kropić.
Kategoria setki i więcej, Puszcza Notecka, Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, dojazd pociągiem, rowery / GT

Zielonka: geocaching – moje nowe hobby

  83.84  05:35
Zaplanowałem wycieczkę z Anią do Zielonki. Tym razem w terenie i to do serca puszczy. Gdy ruszyłem, było cieplej niż podejrzewałem. Cieszyło mnie to, bo utrzymywała się lekka mgła.
Pojechaliśmy Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio nim jechałem. Na początku zatrzymaliśmy się na poszukiwania. Ania przygotowała listę skrzynek geocache i zaczęliśmy się rozglądać za pierwszą z nich. Po kwadransie poszukiwań daliśmy sobie spokój.
Terenowy odcinek szlaku był całkiem jesienny, choć przeważały brązy. Do tego odcinki, które były kiedyś grząskie od piachu zostały ujeżdżone i można było wygodnie po nich przejechać.
Zorientowaliśmy się, że dotychczasowy dystans zajął nam za dużo czasu. Trzeba było się sprężać. W puszczy zatrzymaliśmy się za Florydą za kolejną skrzynką, ale poszukiwania kolejny raz spełzły na niczym. Do trzech razy sztuka. Kolejnej skrzynki szukaliśmy na opuszczonym cmentarzu ewangelickim. Tym razem udało się! Gdyby nie podpowiedź, szukalibyśmy w nieskończoność, ale wypatrzyłem charakterystyczne miejsce i znalazłem w nim moje pierwsze geocache. Znalezisko, choć symboliczne, przyniosło mi frajdę i chyba znalazłem nowe hobby.
Dojechaliśmy do Zielonki, serca puszczy. Zaczęło się ściemniać i wkrótce musieliśmy się zdać na latarki. Trakt Poznański, którym jechaliśmy, był dość mokry. Pojawiło się sporo kałuż i odrobina błota. Mgła zgęstniała, temperatura też spadła, a ja zacząłem odczuwać zimno. Wyjechaliśmy na asfalty i dalej prosto do Poznania. Ania wyglądała na zmęczoną. Chyba będzie ciężko ją ponownie namówić na teren. Ja wróciłem do domu głodny i przemarznięty, ale szczęśliwy, bo to była kolejna udana wycieczka. Jeszcze parę takich i uda mi się zrealizować plan na ten rok – 10 tys. km.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Puszcza Zielonka, terenowe, ze znajomymi, rowery / Trek

Wielkopolski Park Narodowy jesienią

  46.28  02:49
Łapania jesieni ciąg dalszy. Najpierw pojechałem do parku Szachty. Stało przed nim odrobinę mniej aut niż tydzień temu, choć nadal droga była zablokowana po samo skrzyżowanie. Potem odwiedziłem Luboń. Miałem jechać asfaltem, ale coś mnie podkusiło i wylądowałem w Lasku Majońskim, walcząc z tamtejszymi piaskami. Potem standardowo szlakiem wzdłuż Warty dostałem się do Puszczykowa. Widziałem ostatki złota na drzewach, ale też sporo zieleni. Dziwna ta jesień, doprawdy.
Wpadłem na pomysł odwiedzenia Osowej Góry. Podjazd nie sprawił większego problemu. Wspiąłem się na wieżę widokową i pomyślałem o zachodniej części parku. Jechałem tamtędy podczas wycieczki wokół Poznania. Dzisiaj było całkiem ładnie, ale dziwnie dużo czasu zajęła mi jazda, bo szybko zaczęło zmierzchać. Nawet przez chwilę zaczęło kropić. Zmieniłem plan i zamiast jechać do Stęszewa skręciłem w Łodzi na północ, jadąc prosto do domu.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Wieczorem po Poznaniu

  32.44  01:23
Było chłodniej niż ostatnio. Zmrok zapada coraz szybciej. W trakcie pracy widziałem ładne niebo, więc wyskoczyłem. Niestety tuż przed zmierzchem, a na niebie pojawiła się ogromna chmura i prognoza deszczu. Mimo to zrobiłem pętlę przez Wysogotowo, a potem przez centrum Poznania. Nie widziałem dzisiaj protestów, a jeszcze na początku tygodnia, gdy byłem w centrum, kilka ulic było kompletnie zablokowanych. Wróciłem Wartostradą. Chmury przepadły i nawet mogłem dostrzec gwiazdy.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 28

  25.39  01:00
Wyszedłem, mimo że miało padać. Było pochmurnie i chłodno, choć całkiem przyjemnie. Szybko rozgrzałem się. Miałem zrobić tylko pętlę przez Wiry, ale zmieniłem zdanie i w Luboniu skręciłem ku Wartostradzie. Niestety szybko zaczęło kropić, więc znów zmieniłem plany i wróciłem do domu. Był dzisiaj straszny smog.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Koniec tego Green Velo

  129.85  07:15
Poranek był słoneczny, choć wietrzny. Kontynuowałem jazdę szlakiem Green Velo, a właściwie jego końcówką. Nie była jakoś specjalnie interesująca. Gdy dojeżdżałem do Końskiego, zaczęło lać, a w pobliżu zero schronienia. Przemokłem i suszyłem się przez kilkanaście kolejnych kilometrów.
Dotarłem do końca szlaku. Chyba, bo żadnej informacji o końcu czy początku nie znalazłem. Wrażenia? Szlak się zestarzał, w wielu miejscach został zniszczony, zaniedbany, źle zaprojektowany. Kilka odcinków było ciekawych, niektóre malownicze (choć pogoda też odgrywała w tym dużą rolę), wybudowano dużo dróg, powstała infrastruktura, ale nie polecę całego szlaku. Można go najwyżej wplatać podczas planowania wycieczek w okolicach. O ile infrastruktura wciąż będzie zdatna do użytku.
Zaplanowałem wrócić do Poznania na rowerze. Na początek musiałem dostać się do Piotrkowa Trybunalskiego. Miałem pod wiatr, ale noga podawała całkiem dobrze. Kilka razy złapał mnie deszcz, pokazało się słońce, aż dotarłem do Sulejowa. Za bardzo kombinowałem i ruszyłem krajówką. Liczba tirów pokonała mnie i dostałem się do celu najpierw poboczami, a potem bocznymi drogami.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / łódzkie, Polska / świętokrzyskie, setki i więcej, z sakwami, wyprawy / Green Velo II 2020, rowery / Trek

Rzeszów

  134.04  07:51
Przywitał mnie chłodny poranek, ale mniej wietrzny niż wczoraj. Na niebie mało chmur i odrobina słońca. Miałem z wiatrem, więc nawet zrezygnowałem z kurtki. Na początek Green Velo zapewnił dużo podjazdów i chłodnych zjazdów. Pojawił się również teren. Całe szczęście nie padało, więc dzisiaj nie uwaliłem roweru jakoś mocno.
Rzeszów przywitał mnie drogami dla kaskaderów. Może i asfaltowe, ale porzygać się można od liczby skrzyżowań z podjazdami do posesji, które są na innej wysokości niż droga. W centrum nie było lepiej, bo trafiłem na stare asfalty – zupełnie jak 7 lat temu. Zrobiłem szybkie zwiedzanie, bo to już czwarta wizyta w tym mieście.
Wydostałem się z Rzeszowa, a zaraz za mną pojawiły się ciemne chmury i deszcz w oddali. Chwilę pokropiło, ale udało mi się uciec chmurze. W Łańcucie rozważałem odwiedziny w parku, ale miałem sakwy, więc musiałbym mocno ograniczyć zwiedzanie, zwłaszcza zamku. Może innym razem. Za Łańcutem zmienił się wiatr i zrobiło się odczuwalnie chłodniej. W Leżajsku Rynek był po przeciwnej stronie miasta i nie było mi tam po drodze, więc ominąłem miasto.
Jechałem na północ. Chciałem zrobić jak najdłuższy dystans, bo zbliżały się deszczowe dni. Słońce znów wyszło przed wieczorem, więc mogłem podziwiać złotą godzinę. Zmrok złapał mnie w Rudniku nad Sanem, więc zatrzymałem się w Ulanowie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, setki i więcej, terenowe, z sakwami, wyprawy / Green Velo II 2020, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery