Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1579.93 km (w terenie 108.44 km; 6.86%)
Czas w ruchu:89:30
Średnia prędkość:16.36 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:15031 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:60.77 km i 3h 53m
Więcej statystyk

Rowerem po Krakowie, odcinek trzeci

24.5603:41
Po powrocie spoza Krakowa wybrałem się, by znaleźć mocowanie do telefonu na rower. Kurs obrałem na Decathlon, jako że jest to najbardziej znana przeze mnie firma. Zapisałem trasę do Decathlonu na komputerze, ale zapomniałem ją ściągnąć i przypomniałem sobie o tym po wyjściu z bloku. Nie chcąc wracać na górę, by połączyć się z Wi-Fi, pojechałem na ślepo, z nadzieją, że Decathlon nie opuścił Krakowa i ma tutaj swoje reklamy.
Kombinując, uznałem, że pojadę pierwszą lepszą drogą na wschód, bowiem tam się znajduje ten sklep. Nie pomyliłem się, na Nowohuckiej była jedna reklama i przy centrum handlowym M1 druga, jednak ta przy centrum mnie zmyliła, bowiem byłem pojechałem, by szukać właśnie tam sklepu. Mimo że nie znalazłem, to poszperałem po sklepach sportowych za drobiazgami, ale ceny stanowczo nie pasują do mnie, dlatego niczego nie wziąłem. Ruszyłem więc dalej po otrzymaniu informacji gdzie znajdę Decathlon.
Ach, na przeciwko M1 jest Park Lotników Polskich, a w nim Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema. Zaciekawił mnie i myślę, że tutaj wrócę ;)
W Decathlonie miałem problem z wjazdem, bo objechałem cały budynek nim domyśliłem się, że wejście jest tam, gdzie jest, i tylko wygląda jak wjazd dla aut dostawczych. Chyba byłem zmęczony, że tak pomyślałem :)
Niestety nie mają tam takich akcesoriów. Wziąłem jedynie oliwę do łańcucha, bo zaczyna skrzypieć. Widziałem też sakiewki pod kierownicę. Może taką sobie sprawię, bo rzadko mam ze sobą plecak (w sumie jeszcze ani razu nie miałem poza dzisiejszym dniem, by móc schować portfel i linkę), a przydałoby się czasem schować telefon do rejestracji sygnału GPS i drugi do robienia zdjęć, a i jeszcze coś do przegryzienia też się czasem trafi, czego nie mam gdzie schować.
Wróciłem na Stare Miasto, by pogapić się na nowości, a później, starą drogą po Pawiej i Słowackiego, wróciłem do domu. Tym razem bez przystanków, bo drogę pamiętałem, choć wjeżdżając na Prądnicką nie obyło się bez jakiegoś niedotrąbionego :P
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Pieskowa Skała przez Dolinę Prądnika

62.7504:34
Jest weekend, wczesny (jak na mnie) ranek, więc mogę zaszaleć. Wracam zatem do Doliny Prądnika, która tak mi się spodobała, że jeszcze nie raz ją odwiedzę :)
Tym razem zauważyłem na mapie drogę gruntową, więc wyruszyłem w jej kierunku i okazało się, że jest to czerwony szlak pieszy, który pięknie prowadzi po prostej do Prądnika Korzkiewskiego.
Dojechałem do Ojcowa, wspiąłem się do zamku i uświadomiłem sobie, że nie jest to ten, o którym myślałem, a myślałem o zamku w Pieskowej Skale. Z tej pomyłki wiedziałem też, że nie tutaj znajdę Maczugę Herkulesa. Postanowiłem wyruszyć do Pieskowej Skały, jako nazwy w jakimś stopniu mi znanej. Niestety rozpędziłem się tak, że pojechałem aż do Jerzmanowic i musiałem się kawałek wracać. Ale jakie tam były podjazdy i zjazdy, mmm... :D
Do Pieskowej Skały dostałem się terenem po drogach zniszczonych spływającą deszczówką. Okropność. Zrobiłem się głodny, ale dowiedziałem się, że na zamku jest restauracja. Pomyślałem, że dam im zarobić. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie zostałem wpuszczony! Nie miałem ze sobą linki zabezpieczającej, a nawet jeśli bym ją miał, to zostawienie roweru na słońcu przed murami zamku byłoby nierozsądne. Zły, ruszyłem dalej i dojechałem do gospody w Podzamczu, w której niestety była pora obiadowa i rozstawili się z zestawami dla grupy wycieczkowej, stąd też nie było mowy o czymś solidniejszym i kupiłem jedynie gorącą grzybową, którą poparzyłem język. Mimo tego była pyszna ;D
Powrót przez Ojców. Na chwilę zatrzymałem się na skrzyżowaniu do Skały i Ojcowa, myśląc czy nie pojechać przez Skałę. Uznałem jednak, że to wycieczka na następny raz i pojechałem aż do Bramy Krakowskiej. Tam też skręciłem na drogę o nawierzchni z kostki brukowej i dojechałem do krajowej 94. Lubię takie drogi z szerokim poboczem, nie zniszczonym (przynajmniej nie tak bardzo), po którym można popędzić do domu.
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek drugi

23.0301:40
Pochmurny dzień był, więc nie pozwoliłem sobie na dalszy wyjazd, dlatego postanowiłem przejechać się na Kopiec Kościuszki. Pojechałem drogą z poprzedniego odcinka, odrobinę błądząc, koło jednostki wojskowej. Dalej drogą, którą kiedyś pieszo zdobyłem ten kopiec. Ponieważ to była wycieczka rowerowa, nie siedziałem tam długo, nie wchodziłem nawet na szczyt. Ruszyłem w kierunku Wisły, a gdy tam dotarłem, niebo się przejaśniało. Przejechałem po bulwarach do jednego z mostów i wyruszyłem na Stare Miasto, gdzie, nie zatrzymując się na długo, udałem się na Plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Nie poznałem przejścia pod drogą, takie nowe, o wiele bardziej reprezentacyjne :)
Spod Galerii Krakowskiej spróbowałem swych sił, jadąc na północ i wróciłem do domu. Nadal jest mi ciężko poruszać się po tym mieście, ale czuję, że przywyknę, przynajmniej do znanych tras.
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Dolina Prądnika

42.5302:53
Pierwsza wycieczka poza granice miasta Kraka :) Trasa przebyta całkowicie różni się od planowanej, bowiem chciałem dojechać do Smardzowic i stamtąd wrócić przez Owczary, Międzygaj i Bibice do Krakowa, a pojechałem aż do Skały. Wszystko przez zauroczenie Doliną Prądnika, która jest przepiękna i znajduje się tak blisko Krakowa. Nie to, co z Legnicy do Krainy Wygasłych Wulkanów :)
Co prawda czytałem gdzieniegdzie, że jest takie miejsce, ale nie wiedziałem, że jest tak urokliwe, przyjazne dla rowerzystów i ogólnie zachwycające! Za dużo superlatyw? Trudno, ja się zakochałem ;D
Kurs na Smardzowice obrałem, nie wiedząc w ogóle, że będę przejeżdżał przez tak piękne okolice, jak Prądnik Korzkiewski, stąd też zamiast skręcać gdziekolwiek, dojechałem aż do Ojcowa. Tam na mapie zauważyłem oznaczenie Drewnianej Drogi pod Skałą i wyruszyłem szlakiem pieszym w jej kierunku. Ciężko rowerem, bo trzeba było go momentami wnosić, ale dotarłem... do Skały. Niestety nie trafiłem na wspomnianą ścieżkę i, chcąc zostawić zwiedzenie tego miasta na przyszłość, pojechałem na południe. Planowałem skierować się w Smardzowicach na wschód, ale po zrobieniu zdjęcia tamtejszego kościoła, ruszyłem w dalszą drogę na południe... i trafiłem do Doliny Prądnika :D Nie dość, że piękne miejsce, to tak przyciąga. W Wielkiej Wsi skierowałem się do drogi przez Zielonki. Piękna, świeżo wyremontowana, płaska droga, którą można było popędzić do domu :)
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek pierwszy

28.0201:57
Oto i jestem w wyczekiwanym Krakowie! Całe 3 miesiące wycieczek, podróży i różnorakich przejażdżek. Począwszy od jazdy do pracy i z powrotem, skończywszy na zwiedzaniu Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Wyruszyłem pierwszego dnia po pracy, by zobaczyć jak się jeździ po ulicach Krakowa na rowerze. Początki zawsze bywają trudne i stąd też ciężko mi jest połapać się w wielkim mieście. Na szczęście obyło się bez zagubienia się :)
Postanowiłem przemierzyć bulwary nadwiślańskie i w ten oto sposób przejechałem się kawałek nad Wisłą, jeżdżąc kilkakrotnie po mostach nad nią zawieszonych.
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Rudawski Park Krajobrazowy

130.2612:07
Oto dzień, na który czekałem, by urwać się choć na trochę. Dzień zapowiadał się odrobinę deszczowy, ale mimo wszystko tego deszczu nie było. Na sam początek zaspałem i zamiast wyruszyć z rana, zbierało się południe. Dodatkowe marnowanie czasu w kolejkach sklepowych i złapanie gumy przed wyjazdem z domu jeszcze bardziej opóźniły moją wycieczkę. Dziura, najpewniej z poprzedniego dnia, w miarę sprawnie zakleiłem ją i wyruszyłem żwawym tempem na południe.
W ogóle trasę zaplanowałem wieczorem poprzedniego dnia. Wiedziałem tylko, że chcę zobaczyć Rudawy Janowickie. Nawet nie wiedziałem co mnie tam czeka i ile czasu zajmie mi zdobywanie tamtejszych widokowych "wzgórz" (tam są góry, o czym przekonałem się na miejscu).
Na przystanku, gdzie zwykle zbieramy się do wycieczek, czekali Michał z Markiem. Czekali na ludzi z forum, by udać się przed siebie, jednak nikt nie dojechał, więc wyruszyliśmy we trójkę. Oni nie mieli celu, a ja miałem, więc wyruszyliśmy w jednym kierunku. Zostałem uprzedzony o wolnym tempie. Z początku było ono uciążliwe, jednak później przekonałem się, że warto było jechać tak wolno, bo po kilkudziesięciu kilometrach już odczuwałem pokonany dystans. Gdybym jechał własnym tempem, na pewno już umierałbym w połowie drogi. Jak na złość po kilku kilometrach pękła mi dętka w miejscu, gdzie kleiłem dziurę. Tym razem guma do wyrzucenia, bo pęknięcie na szwie jest zbyt rozległe, żeby cokolwiek temu zaradzić.
Aby uprościć sobie drogę, przejechaliśmy przez Stary Jawor. Dalej typową trasą do Lipy i w Kaczorowie rozstaliśmy się. Ja od razu wypatrzyłem przepiękne widoki, których nie dojrzałem początkowo podczas innej wyprawy, gdy jechaliśmy z Jeleniej Góry (konkretnie wracając z Przełęczy Karkonoskiej). Od razu dojrzałem Cycki Bardotki (nie wiem skąd taka durna nazwa, tylko na Wikipedii znalazłem ją). Sądziłem, że Janowice Wielkie będą oddalone bardziej, ale szybko się w nich znalazłem i całkowicie przypadkiem trafiłem na drogę do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Nawet zrobiłem zdjęcie mapy, która tam była, co odrobinę uratowało mnie, gdy sam nie posiadałem żadnej tak dokładnej. Mapy OpenStreetMap nie są zbyt dokładne i nie zawsze im ufam...
Od razu zboczyłem ze ścieżki rowerowej. Przypadek, ale chciałem zobaczyć gdzie wiedzie szlak, którym wyruszyłem. Wiódł do zamku Bolczów. Niestety była to droga niedostępna dla rowerzystów, dlatego musiałem momentami rower wnosić. Szczęście moje, że nie zawróciłem, bowiem miałem już takie myśli. Dotrwałem jednak i moim oczom ukazała się przepiękna ruina zamku :)
Po zejściu z wzniesienia (nie było mowy o zjeździe), ruszyłem szlakiem rowerowym, zatrzymując się na chwilę przy strumieniu, by odrobinę się ochłodzić. Po dotarciu do Przełęczy Karpnickiej, stwierdziłem, że nie omieszkam spróbować podjazdu na górę, którą widziałem z oddali. Piękny Sokolik :) Zdobyłem go wjeżdżając, a na zakrętach wprowadzając rower (przydałby się typowy MTB). O dziwo... na górze są stojaki do parkowania roweru! Coś zaskakującego jak dla mnie. No, ale to nie Karkonoski Park Narodowy, więc tutaj można korzystać z dobrodziejstw przyrody :)
Po skończonym zachwycaniu się widokami, w trasę powrotną zboczyłem na zachód. Tuż przed Bobrowem złapałem jeszcze jedną gumę, za co winą obarczam betonowe rowki w drodze, które nie polubiły mojego roweru. Dwa razy zdejmowałem oponę, bo za pierwszym razem nie zauważyłem, że złapałem snake'a. Taki niefart.
Nadszedł czas powrotu, bowiem zaczęło się ściemniać, a ja wciąż byłem w górach. Wyruszyłem do Janowic, zaczął mi się kończyć zapas wody. Jakież szczęście, gdy w niedzielę po 21 znalazłem sklep, który powinien być zamknięty od kilku godzin. Uzupełniłem zapas wody i ruszyłem dalej, wracając tą samą drogą.
Mijając Myślinów, zaczęły mnie niepokoić błyski. Gdy mijały kilometry, pojawiało się coraz więcej błysków, aż wreszcie zauważyłem, że są to wyładowania. Zbliżała się burza. Uznałem, że nie chcę, by mnie złapała na odludziu, bez schronienia, więc wybrałem drogę przez Męcinkę i Chroślice. Pioruny waliły wszędzie. Bez odgłosów, jedynie błyski. Dosłownie otaczał mnie ich blask. Zaczęło kropić na Nowodworskiej w Legnicy. Gdy tylko zatrzymałem się na przystanku, z którego ruszyliśmy po południu, zaczęła się prawdziwa ulewa. Nie mogłem siedzieć tam całą noc, więc założyłem kurtkę przeciwdeszczową, którą miałem na wszelki wypadek i ruszyłem do domu, kompletnie przemakając.
Uznaję wycieczkę za jedną z lepszych i wartych rozbudowania, gdy tylko wrócę w tamte strony :)
Kategoria Polska / dolnośląskie, góry i dużo podjazdów, setki i więcej, po zmroku i nocne, ze znajomymi, z sakwami, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery