Dziś miała być trochę gorsza pogoda niż wczoraj, bo poza opadem konwekcyjnym, wykres wskazywał na zwykły deszcz. Mimo to zaryzykowałem i... zmokłem ;P Gdy dojeżdżałem do Starego Miasta zaczynało kropić, a jak dojeżdżałem do Wieży Ratuszowej, lunęło, że tylko zdążyłem z trudem wyhamować (tiaaa, kocham mokrą kostkę brukową) i schronić się pod zadaszeniem kawiarni.
Przy okazji mojej wizyty na mieście, przypomniałem sobie o ostatnim etapie Tour de Pologne. Jak mogło mi to wylecieć z głowy? Sądziłem, że obejrzę zakończenie, ale gdy się rozpogodziło, ruszyłem w kierunku Wawela, gdzie złapał mnie kolejny deszcz. Mając dość, rozłożyłem parasolkę i poprowadziłem rower. Byłem przemoczony, deszcz odrobinę ustał, więc dojechałem do domu, moknąc jeszcze bardziej od kałuż.