Krótka wycieczka po pracy, żeby powalczyć z ogarniającym mnie od kilku dni lenistwem. Chciałem się rozruszać, bo dojazdy do pracy to za mało, a że zbliża się deszczowy weekend, to nie było co siedzieć w tak piękny dzień w domu.
Wyjechałem z domu bez planu, ale z pomysłem, aby znaleźć się w zachodnim klinie zieleni. Gdy już tam dotarłem, pojechałem na wpół pustymi ścieżkami dalej na zachód, potem z wiatrem na wschód po asfalcie, i tak ze 3 razy. Chciałem więcej, ale pomyślałem, że trzeba coś zjeść, coś poczytać, wykonać kilka dobrych uczynków – trzeba było wracać do domu. Ruszyłem szlakiem rowerowym wzdłuż klina do centrum, potem, dokręcając do 50 kilometrów, na Cytadelę i na moje osiedle. Przyjemnie się dzisiaj jeździło. Miło byłoby tak częściej wychodzić. Tylko dokąd?