Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2018

Dystans całkowity:1438.26 km (w terenie 0.30 km; 0.02%)
Czas w ruchu:78:26
Średnia prędkość:17.87 km/h
Maksymalna prędkość:56.74 km/h
Suma podjazdów:12739 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:59.93 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Na Okinawie środa to jak niedziela

7.5300:35
Dzisiaj było podobnie ciepło jak wczoraj. Planowałem zobaczyć kilka ogrodów, ale okazało się, że wszystkie są zamknięte w środy. Pozostało mi tylko pokręcić się po okolicy. Wpadłem na chram Naminōe-gū, który wyróżnia czerwona dachówka z Okinawy, przespacerowałem się w pobliżu, mając nadzieję uchwycić jakieś ciekawe zdjęcia. Potem wjechałem na most, na którym mnie przewiało, a i zaczęło kropić, więc zdecydowałem wrócić do hostelu i wybrać się na spacer z parasolką.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Okinawa, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Na ziemi Królestwa Ryūkyū

10.1700:47
Wybrałem się dzisiaj na krótką przejażdżkę po mieście. Nie miałem jakiegoś poważnego planu. Chciałem przede wszystkim zobaczyć zamek Shuri-jō. Dzień był wyjątkowo ciepły.
Dojechałem na miejsce, które znajdowało się na sporym wzniesieniu. Widoki były przepiękne. Chciałem zaparkować na parkingu dla rowerów, ale wszystkie miejsca zostały zajęte przez skutery i zostawiłem rower przy barierce. Wszedłem na obszar otaczający zamek i nie wiedziałem dokąd dokładnie pójść. Zajrzałem do jakiegoś budynku, poszedłem za przypadkowymi znakami i jakoś trafiłem do bram zamku, ale czułem się nieswojo. Dużo osób miało jakieś mapy, do których wbijały pieczątki (można było zdobyć jakąś naklejkę po zebraniu wszystkich) i czułem się jakbym przegapił kasy. Na szczęście znalazły się przed wejściem na plac zamkowy. Cena była taka sobie, a w ramach biletu można było przejść się po zamku, na którym przed wiekami odbywały się konferencje u cesarzy Królestwa Ryūkyū.
Historia Okinawy mnie zaciekawiła. Spuścizną po Królestwie Ryūkyū był zamek Shuri-jō, bardzo odmienny od zamków Japońskich. Już podczas ostatniej wycieczki, gdy trafiłem na ruiny zamku Katsuren-jō, zauważyłem jak monumentalną był budowlą. Shuri-jō również stał na ogromnych fundamentach. Został zrekonstruowany i przez to brakuje mu ducha, ale mimo wszystko budowla jest piękna. Nic dziwnego, że znajduje się pośród najznakomitszych zamków Japonii.
Spędziłem dosyć dużo czasu na zamku i musiałem wracać do hostelu. Planowałem zobaczyć jeszcze kilka miejsc, ale zabrakło czasu. Spróbowałem dostać się do tamy, którą dostrzegłem z punktu widokowego. Nie było prosto, bo drogi na mapie okazały się inne niż w rzeczywistości. Szczęśliwym trafem wyjechałem tam, gdzie chciałem. A potem to już po prostej, żeby spędzić wieczór przy pracy.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Okinawa, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Okinawa, ostatni element planu

137.3207:37
Byłem przekonany, że mój prom jest dzisiaj, ale pomyliłbym się, bo pływa co drugi dzień. Całe szczęście upewniłem się i wczoraj o 4 rano byłem na nogach, aby wieczorem znaleźć się na Okinawie. Dzisiaj, mimo deszczowej pogody, postanowiłem zrealizować pierwszy plan wycieczki.
Przybyłem na wyspę wieczorem i co zwróciło moją uwagę to głośni i jeszcze bardziej nieuważni Japończycy niż to było w Tōkyō czy Ōsace. Planowałem przybyć na Okinawę już w grudniu i opuścić wyspę wraz z festiwalem kwitnienia wiśni, ale trochę się to przeciągnęło. Ostatecznie ostatni element planu mojego pobytu w Japonii został osiągnięty. Nie planuję zostać tutaj na długo, więc jakoś wytrzymam niedogodności.
Dzisiaj do mojego planu włączyłem oglądanie sakury i pojechałem w 3 miejsca z listy miejsc wyznaczonych na miejsca festiwalowe na Okinawie. W dwóch pierwszych miejscach kwiaty dopiero rozwijały pąki, więc festiwal był zaplanowany nieco później, ale trzecie miejsce, znajdujące się na jednej górze, właśnie przygotowywało się do zakończenia festiwalu i w sumie dzisiaj był ostatni dzień. Wspiąłem się na szczyt, mijając kilkadziesiąt obór (wygląda na to, że wieprzowina i wołowina to przysmaki Okinawiańczyków) i dojechałem do miejsca, gdzie rozkładano scenę i stragany z jedzeniem. Zapowiadała się wieczorna impreza.
Nie zostałem tam długo i ruszyłem w dalszą drogę. Trochę dorobiłem sobie kilometrów do dystansu dziennego, jadąc na wschód. Nic jednak nie zwróciło mojej uwagi. Było jakieś święte miejsce, ale tabliczki informujące o kasach biletowych zniechęciły mnie i pojechałem dalej.
Miałem od czasu do czasu wątpliwości, czy aby dobrym wyjściem jest wykonać cały plan, bo miałem już 50 km w nogach, a była to połowa dystansu zaplanowanego na ten dzień. Ubrałem się dość lekko. Chłodny wiatr i przelotne opady deszczu próbowały przekonać mnie do zmiany decyzji. Dojechałem do ruin zamku Katsuren-jō, wspiąłem się na szczyt, a stamtąd zobaczyłem mój cel – wyspę położoną daleko na horyzoncie. To dodatkowo mnie podłamało, ale pomyślałem, że spróbuję pojechać jeszcze kawałek, skoro już dojechałem tak daleko.
Znaki drogowe trochę mnie podnosiły na duchu swoimi kilometrażami. Dojechałem do wybrzeża, z którego po mierzei biegła droga na pierwszą wyspę. Do przeciwności losu dołączył boczny wiatr, który wiał tak mocno, że aż dziwnie się jechało na przechylonym rowerze. Doliczając deszcz albo bryzę, jazda była bardzo nieprzyjemna, ale jakoś to przetrwałem i dostałem się na wyspę Henza-jima. Potem kolejno na Miyagi-jima i Ikei-jima. Po drodze widziałem dziesiątki krypt grobowych, których nie spotykałem nigdzie indziej w Japonii. Zajmują dużo więcej miejsca niż tradycyjne nagrobki i najwięcej znalazłem ich na wyspie Miyagi-jima.
Na wyspie Ikei-jima trafiłem na nieczynną plżę. Prawdopodobnie zima nie przyciąga turystów. Planowałem dojechać na północny kraniec wyspy, ale zdecydowałem, że to mój limit i ruszyłem w drogę powrotną, mając jeszcze trochę czasu przed zmrokiem. Całe szczęście słońce na Okinawie zachodzi później. Chciałem objechać również wyspę Hamahiga-jima, tylko poranna wycieczka mi w tym przeszkodziła.
Powrót okazał się wyjątkowo przyjemny, bo wiatr wiał często w plecy, dzięki czemu dodatkowo mogłem wykorzystać czas przed zmierzchem. Byłem bardzo głodny i dopiero gdy zrobiło się czarno, zatrzymałem się w restauracji, żeby zjeść miskę tuńczyka z ryżem. A potem, już próbując uciec przed autami (jak ich tutaj strasznie dużo; a ja martwiłem się o ruch na wyspie Amami), wróciłem do hostelu, w którym zatrzymałem się na kilka dni. Szkoda tylko, że prognoza pogody przewiduje tyle deszczu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, za granicą, Japonia / Okinawa, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Północna Ōshima

89.1204:22
Dzisiaj niespodziewanie przyszło rozpogodzenie, wyszło słońce, zrobiło się po prostu gorąco. Z ogromną przyjemnością wyszedłem na rower po ostatnich deszczowych dniach.
Ruszyłem w nowe rejony – w kierunku lotniska na wschodzie. Z początku jechałem standardową trasą sprzed kilku dni, ale potem już wzdłuż wybrzeża o słonecznych plażach, białym piasku i turkusowej wodzie. Czuć było lato w powietrzu.
Dojechałem do Parku Amami, centrum przyrody i kultury wyspy. Trochę opustoszałe miejsce, choć parking może pomieścić sporą liczbę aut. Wewnątrz spotkałem tylko kilku odwiedzających. Do wyboru było parę atrakcji, a także restauracja i sklepik. Wszedłem do sklepiku po kilka pocztówek, w restauracji nie pachniało najlepiej, więc nie wchodziłem do środka, a z atrakcji nie skorzystałem, bo kończyła mi się gotówka, a na wyspie nie mogłem trafić na bankomat obsługujący moją kartę. Musiałem więc rozważnie wydawać ostatnie pieniądze do czasu opuszczenia wyspy.
Północna część Ōshimy, jak w skrócie nazywana jest ta wyspa, była mniej górzysta, mniej zalesiona. Mijałem za to więcej pól uprawnych i zabudowań rozsianych wzdłuż dróg. Zobaczyłem również więcej atrakcji turystycznych, ośrodków rekreacyjnych i sportowych. Trafiłem też na pierwszy chrześcijański cmentarz. Do tej pory spotykałem olbrzymią liczbę kościołów, ale bez cmentarzy. Na wyspie wyjątkowo dominują shintoizm i chrześcijaństwo, nie widziałem żadnej świątyni buddyjskiej.
Dotarłem na północny kraniec wyspy, gdzie stała latarnia. Wspiąłem się na wzgórze, na którym stała, ale wiatr szybko mnie stamtąd przegonił. Zacząłem powrót. Przejechałem wzgórze i tam niespodzianka. Chmury, widoczne do tamtej pory na horyzoncie, przeniosły się nad wyspę. Całe szczęście wiatr trochę mi pomagał w powrocie. Temperatura utrzymywała się stała na poziomie 18 °C. Spadło kilka kropel deszczu, ale na tym się skończyło. Po pewnym czasie słońce znów się pokazało i dojechałem do domu gościnnego. Dzisiaj kwiaty śliwy jakoś tak ponuro wyglądały. Chyba powoli zaczynają przekwitać.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery