Trochę popadało. Jak co roku pojawiły się podtopienia. Deszcz ustał, ulice ciut przeschły, więc ruszyłem po okolicy, mijając mnóstwo zalanych wybetonowanych placów. Miałem jechać gdzieś Wartostradą, ale skręciłem na Luboń. Zaczęło trochę kropić, jednak postanowiłem wydłużyć dystans i pojechałem zobaczyć tunel pod torami. Zwykle jeżdżę Kopaniną lub Grunwaldzką, czekając nierzadko na zamkniętym przejeździe, ale może przekonam się do ciut innej drogi. Po drugiej stronie torów spotkałem się z mnóstwem udogodnień dla rowerzystów. Ulice jednokierunkowe ze świeżymi kontrapasami. Zupełnie tego nie rozumiem, bo to tylko drogi osiedlowe, na których jeździ mało aut i teoretycznie ruch powinien być uspokojony. Przecież jest tyle innych dróg, które wymagają remontu, przebudowy lub budowy porządnej infrastruktury rowerowej. Miasto absurdów.