Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Niewierz

  107.59  05:18
Południowy wiatr nie dawał mi dużego wyboru. Wybrałem zachód, jako że najłatwiej tamtędy wydostać się z Poznania. Nie miałem szczególnego planu. Na mapie spojrzałem, gdzie moje koło jeszcze nie stanęło i wybrałem Pniewy oraz powrót przez Lwówek.
Planowałem dzisiaj pójść na Festiwal Na Szage, jednak zmieniłem zdanie. Chciałem się tam wybrać tylko dla dwóch interesujących mnie prezentacji, jednak znalazłem ich szczegółowy opis w internecie i rozmyśliłem się. Przeczytam je w przerwie na kawę. Zaoszczędziłem trochę pieniędzy, bo wstęp jest płatny, no i obawiałem się, że po prezentacjach mogło mi się nie chcieć jechać gdzieś dalej.
Nie miałem ochoty wjeżdżać na drogę krajową, więc do Tarnowa Podgórnego skierowałem się drogami o małym natężeniu ruchu. W Kiekrzu zatrzymał mnie pociąg, więc w oczekiwaniu na otwarcie rogatek pojechałem do lasu komunalnego. Wytelepało mną na kamieniach, ale taki tam spokój, i ptaki słychać. Wiosnę czuć.
W Tarnowie wjechałem na krajówkę. Było pobocze – szerokie i w miarę czyste. Do tego znaczna większość ruchu kierowała się na Poznań. Myślałem, że w weekend się raczej ucieka z miasta, a nie przeciwnie. Ostatecznie nie dojechałem do Pniew. Zrezygnowałem na 12 km przed miastem, kierując się na Buk. Chociaż i on był zagrożony, ale przekonałem siebie, że odpuszczenie sobie jednego celu jest wystarczające i dojechałem do końca. W międzyczasie zaliczyłem Niewierz, bo pomyliły mi się ronda na mapie i zorientowałem się, że jadę do Lwówka dopiero po kilku kilometrach. Na drodze wojewódzkiej do Poznania znaczny ruch biegł w przeciwnym kierunku. Może taka pora, że już wracali? Do Poznania dojechałem zmęczony, ale przed zmrokiem. Jeszcze trochę i będę wychodził z pracy bez włączania świateł. Szkoda tylko, że kondycja mi spadła.
W tym tygodniu przyszła do mnie paczka z częściami zamiennymi do napędu oraz sakwami. Zdecydowałem się na Crosso. Jeszcze ich nie testowałem, ale zaufam testom innych rowerzystów. Zamówiłem też worek Dry Bag. Teraz się z siebie śmieję, że mam nieprzemakalny śpiwór. Nie wiedziałem, że 80-litrowy będzie taki duży, a rozważałem też największą wersję. Strasznie wolno mi idą przygotowania. Zaczynam się wahać.
Kategoria Polska / wielkopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ejsza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

20:17 poniedziałek, 15 lutego 2016
No nie wiem. Ja się tylko zainteresowałem :P
20:11 poniedziałek, 15 lutego 2016
No właśnie po Bydgoszczy zaczęło być mi szkoda. ;D ;p;p

Jak nadal wcinają Prince-Polo to chyba nadal wydobywają te śledzie. ;))
Z resztą - to ja tam się wybieram czy Ty? ;p
19:54 poniedziałek, 15 lutego 2016
Na Bydgoszcz nie było Ci szkoda :P

A teraz wciąż wydobywają śledzie? Bo w linku w jednym z poprzednich komentarzy wyczytałem w historii islandzkiej kuchni, że ta się zmieniła ponad 20 lat temu, więc zastanawiam się, czy miało to wpływ na rodzaj poławianych stworzeń :)
19:45 poniedziałek, 15 lutego 2016
Mi na Wolin nawet szkoda kasy. ;D;D

Łeb spod lodu ;) Islandole mają najwięcej śledzi w przeliczeniu na mieszkańca ;p a my mieliśmy najwięcej Prince Polo. ;)
19:39 poniedziałek, 15 lutego 2016
Morsie, ale bilety teraz na tę wyspę są drogie. Chyba że w przyszłą zimę się szarpniesz na taki trip :D

Ty to masz łeb do polskiej ekonomii. Tylko dlaczego akurat Islandia? ;)
18:32 poniedziałek, 15 lutego 2016
Tia, ale głównie latem, bo zimą wręcz przeciwnie. ;p
18:27 poniedziałek, 15 lutego 2016
Tia, ale zdecydowanie tam zimniej, niż w Chełmach :P
18:22 poniedziałek, 15 lutego 2016
No co chcesz - co kawałek wulkany, klimacik jak w Chełmach. ;)
18:08 poniedziałek, 15 lutego 2016
Nie kręci mnie tamtejszy klimat ;)
17:53 poniedziałek, 15 lutego 2016
To jedź z Andalem na Islandię. ;p;p
17:46 poniedziałek, 15 lutego 2016
Chyba Ty! Żresz snikersy :p Ja uwielbiam prince polo. Najlepsze orzechowe i w mlecznej czekoladzie :)
17:32 poniedziałek, 15 lutego 2016
Wiem, natomiast Twoja dedukcja jest błędna, bo Polacy to raczej żrą Snickersy i inne amerykańskie...
Otóż to był pierwszy słodycz jaki był sprowadzany na I. już w latach 70tych a wysyłaliśmy je tam, bo nie mieliśmy czym płacić za ich śledzie, a węgla frajerzy ;)) nie chcieli...
Przez wiele lat to był jedyny słodycz na I. (!) a i do teraz jest popularny, poniekąd z sentymentu - czyli trochę coś jak u nas.
08:25 poniedziałek, 15 lutego 2016
A wiesz, że na Islandii największą mniejszością narodową są Polacy? To może wyjaśniać rzekomą popularność tego batonika :D
Nigdy nie lubiłem zanurzać głowy w wodzie :P
00:13 poniedziałek, 15 lutego 2016
Ponoć najpopularniejszym słodyczem jest tam nasze Prince Polo (!) - może parę dni na tym pociągniesz. ;)
Jak się zastanawiasz to włóż głowę do wody. ;))
14:43 środa, 10 lutego 2016
O paprykarzach nie pomyślałem, choć wydaje mi się, że będą dużo cięższe od takiej żywności liofilizowanej o tej samej wartości kalorycznej.
Co prawda, interesuję się kulturą Islandii, jednak nigdy nie pomyślałem, aby przyjrzeć się ich kuchni. Nie wygląda tak strasznie, jak ją opisujesz ;)
06:54 środa, 10 lutego 2016
hahahahaahha Tomku rozwaliłeś system ;))))
20:33 niedziela, 7 lutego 2016
Dlatego lubię, gdy wiatr jest zmienny. Najlepiej w taki sposób, że jednego dnia wieje w jedną stronę, drugiego w drugą :P
20:06 niedziela, 7 lutego 2016
A no tak. Chcąc wykorzystać wiatr, to się najpierw pruje pod, żeby na powrocie jak już się jest na bakier z siłami, wiatr pomagał :)
20:01 niedziela, 7 lutego 2016
Ja to bym pojechał na północ. To najbardziej dzikie tereny na mojej mapie Wielkopolski :P Tylko potem nie miałbym sił na powrót.
19:50 niedziela, 7 lutego 2016
Oj tam. Trzeba było się wypuścić na południe. Umordowałbyś się w jedną stronę, ale na powrocie co byś sobie odbił, to Twoje :)
Pod Poznaniem, część 4
Grunt to się trzymać

Kategorie

Archiwum

Moje rowery