Miałem jechać do Jury Krakowsko-Częstochowskiej, miałem jechać do rodziny na drugim krańcu Polski (próbując pobić swoją życiówkę), ale pogoda wszystko zepsuła, zostawiając 2 dni z czterech bez deszczu. To już nie Islandia, więc nie mam ochoty moknąć. Wybrałem więc kręcenie po okolicy. Plan był taki, aby pojechać pod wiatr i wrócić razem z nim.
Założyłem dzisiaj cieplejsze buty – te, w których byłem na Islandii. Jak się okazało, są za wysokie, aby wcisnąć się w noski, a nie miałem ochoty wracać się do domu, żeby cokolwiek demontować, więc jedynie zaciągnąłem paski i trzymałem stopy na drugiej stronie pedałów. Mało wygodne, ale to był jedyny sposób.
Ruszyłem krajówką. Był duży ruch – w niedzielę, w środku długiego weekendu. Zupełnie nie pojmuję tego. Gdzie ci wszyscy ludzie tak pędzą? Za Obornikami przerzedziło się tylko odrobinę. Nie miałem szczęścia do słońca, bo co się zatrzymałem, to zdążyło ono schować się za chmurami. Ale na kilku zdjęciach uchwyciłem resztki złotej jesieni. Szkoda, że tak szybko zniknęła, ale sam jestem sobie winien, że tak mało jeździłem.
Chciałem się przejechać po nowej obwodnicy Czarnkowa. Spotkałem tam policjantów, którzy złapali wariata, który prawie mnie potrącił. Dokąd ci idioci się spieszą? Miastem docelowym na dzisiaj była Trzcianka, jednak uznałem w Czarnkowie, że lepiej będzie jechać już do domu, bo zbliżał się wieczór. Wymyśliłem, że podjadę jeszcze kawałek i zrobię ładną pętlę przez Wronki. Nie pomyślałem o jednym – na odcinku wojewódzkiej 153 z Gajewa do Ciszkoda jest przeprawa promowa, która dodatkowo jest czynna tylko w dni robocze. Z początku pomyślałem o dojechaniu do kolejnego mostu na Noteci, który jest w Wieleniu, ale to jeszcze dalej niż do Trzcianki, więc zawróciłem się do Czarnkowa. Potem, aby nie jechać po własnym śladzie, skręciłem na Obrzycko. W Puszczy Noteckiej wciąż złoto na drzewach. Trzeba by się tam jeszcze kiedyś wybrać przy lepszej pogodzie. Z Obrzycka do Szamotuł miałem rzut beretem, ale jak przypomniałem sobie jak tragiczna jest nawierzchnia na tym odcinku, to aż mnie głowa rozbolała. Przyszła z ratunkiem dawna wojewódzka prowadząca na Ostroróg. Prawie idealna nawierzchnia do samych Szamotuł. A z Szamotuł do Pamiątkowa kolejna niespodzianka, bo zapomniałem, że tam była tragedia równie duża, co z Ostrowa do Szamotuł. Była, bo całą drogę wyremontowali i jedzie się teraz idealnie. Gdyby tak jeszcze nie zrobili tamtej beznadziejnej drogi dla rowerów z kostki Bauma.
Temperatura po zmroku spadła do 7 °C. Miałem na sobie zwykłą bluzę, ale było mi wyjątkowo ciepło. Ponarzekać mogę na buty, w których było mi zimno, a na Islandii przy nawet niższej temperaturze czułem pełen komfort. Jaka tu różnica? Mam też nowe rękawice Shimano, które miały chronić od wiatru (i działać w temperaturze 5 °C), a nie dość, że szybko się brudzą (są jasne, więc to pewnie normalne?), to jeszcze płytki srebra działają jak radiator, wychładzając dłonie. Plus dla Garmina, bo dzisiaj się nie wyłączył.