Japonia › Kanagawa
12 wpisów 677,1 km
- Japonia 2017/2018JaponiaKanagawaTōkyō
Zmywam się z Tōkyō
32,2 kmDosłownie, bo lało jak z cebra przez cały dzień. Miałem zatrzymać się w Tōkyō przez tydzień, ale wytrzymałem zaledwie 4 dni. Wczoraj wyszedłem na miasto i pieszo, pociągami oraz metrem odwiedziłem kilka miejsc, wliczając Akihabarę, ogród cesarski (bez roweru, bez problemu), Shinjuku, Harajuku i Shibuyę. Dzisiaj, mimo nieustannej ulewy, chciałem opuścić to miasto.Deszcz nie pozwolił mi na zrobienie nawet jednego zdjęcia, więc musiałem się zadowolić widokiem z hostelu oraz wczorajszymi fotografiami spod parasola. Pojechałem do Yokohamy. Po drodze nie było niczego ciekawego. Lało bez przerwy i mogę to powtarzać w kółko, bo przemokłem już po kilku kilometrach jazdy. Ubrania, które na Islandii radziły sobie z każdą ulewą, w Japonii zaczynały przeciekać strasznie szybko.Dojechałem do hotelu i okazało się, że sakwa, którą miałem zamontowaną na bagażniku przy siodełku przeciekła. Na szczęście nic strasznego się nie stało, ale straciłem zaufanie do niej. Dobrze, że w moim pokoiku miałem bardzo dobre ogrzewanie. Mogłem wszystko wysuszyć.GT, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą - Japonia 2017/2018JaponiaKanagawaShizuoka
Hakone
60,6 kmKazuyoshi polecił mi wulkan Hakone, więc skusiłem się. Wiązało się to z bonusowymi podjazdami, ale dla widoków czasem warto pocierpieć. Dzisiaj dużo zdjęć gór, bo zrobiłem ich z tysiąc w przeróżnych sceneriach – głównie z tą jedną jedyną.Przed śniadaniem pojechaliśmy autem do punktu widokowego, aby zobaczyć górę Fuji z bliska. O poranku jest na to najlepsza pora, bo wtedy nie ma tylu chmur. A potem rozpocząłem podjazd. Nie był tak stromy, jak się obawiałem. Do tego mogłem zrobić kilka przystanków z widokiem na pochmurny Fuji-san.Po kilku kilometrach pojawił się problem, gdy po środku niczego trafiła się autostrada. Znak zakazu odradzał wjazd, a czujne oko strażnika pilnującego pobliskiej bramy dodatkowo zniechęcało do próby dalszej jazdy. Zastanawiam się tylko kto jeździ tą drogą. Minęło mnie niewiele pojazdów, a znakomitą większość z nich stanowili motocykliści. Na szczęście był jeszcze wybór – ciemny tunel.Na drugim końcu tunelu ujrzałem przepiękny widok na dolinę i Hakone; a tuż obok punktu widokowego – ukrytą ścieżkę. Skusiła mnie informacja o 10-minutowym spacerze do punktu. Tym punktem był jednak rozstaj dróg otoczony przez wysoką roślinność. Kolejne znaki pokazywały 30, 60 i 90 minut drogi. Spróbowałem swoich sił z najkrótszym szlakiem. Dodatkowo motywowała mnie wieża na górze. Po kilkunastu minutach okazało się, że to stacja nadawcza i nie ma na nią wstępu. Poczułem się oszukany i wróciłem do roweru.Zjechałem do doliny, aby przejechać się wzdłuż jeziora. Znalazłem nawet ukrytą ścieżkę, dzięki której mogłem spokojnie pokonać kilka kilometrów. Dzięki temu trafiłem do chramu Hakone-jinja, który nad brzegiem jeziora informuje o swojej obecności wielką bramą torii.Dalsza droga nie była do końca przyjemna. Musiałem wjechać na drogę krajową nr 1, gdzie ruch był dosyć duży. Najpierw podjazd na przełęcz Hakone (chyba że Hakone-Pass to tylko nazwa tamtejszego Michi-no-Eki), a potem niesamowity zjazd. Widoki były przepiękne, ale ani jednego miejsca postojowego, aby uchwycić choć odrobinę tego uroku.Dojeżdżając do miasta, znalazłem się na wysokości kilkudziesięciu metrów n.p.m. Na tej wysokości nie byłem od wyjazdu z Niigaty. Miałem trochę czasu do spotkania z moim dzisiejszym gospodarzem – Takeshim, którego również poznałem przez serwis Couchsurfing. Pojechałem więc spokojnie do centrum, zahaczając o kilka zielonych punktów na mapie.GT, góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą
O mnie
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.