Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Alwernia: pomarańczowym szlakiem rowerowym

130.0907:08
Będzie o tym, jak plany są niezwykle ulotne, ale też o garbach, zagubionych drogach, zapachu lasu i wszystkich miłych rzeczach związanych z rowerowymi wycieczkami :)
Ranek rozpoczął się jak normalny roboczy dzień. No, tylko godzinkę później, bo nie chciało mi się wstawać o ósmej. Świeciło słońce, ale gdy wyszedłem z bloku, poczułem, że przejażdżka nie będzie zaliczona do przyjemnych – było przeraźliwie chłodno. W biurze nikogo nie zastałem, także pomyślałem, że dziś dzień wolny i popedałowałem do domu. Pogooglowałem za szlakami wokół Alwerni, bo to miasto od jakiegoś czasu chciałem nawiedzić i upatrzyłem sobie szlak pomarańczowy, rowerowy. Ściągnąłem lichą mapkę i byłem gotowy do drogi. Plan mój przewidywał powrót około godz. 15, ponieważ o 16 chciałem wsiąść do pociągu i jeszcze tego samego dnia znaleźć się w Legnicy.
Przestaję lubić główne drogi, niech odchodzą w niepamięć, precz. Ruszyłem więc nad Wisłę, by przemieścić się bulwarami na ul. Księcia Józefa. Tam wskoczyłem w końcu na wał przeciwpowodziowy, na którym jest piękna droga asfaltowa. O wiele przyjemniejsza niż chodnik!
Minąłem Zakład Uzdatniania Wody Bielany i pomknąłem na Piekary. Ładnie stamtąd widać Tyniec :) Przy okazji minąłem pewien obiekt, prawdopodobnie historyczny, wyglądający jak zamek w Kórniku. Szkoda tylko, że to teren prywatny i nie mogłem przyjrzeć mu się uważnie (brama była otwarta, ale jaką ja mogłem mieć wymówkę, by się tam dostać?). Do Czernichowa dotarłem zaglądając po drodze kilkakrotnie do mapy Małopolski, by nie zgubić się, ale i tak pierwszy przymus powrotu na trasę miałem właśnie za Czernichowem. Teraz nawet widzę, że trochę sobie wydłużyłem drogę, ale jechałem bez wyrysowanego śladu, więc takie rzeczy się zdarzają.
Z Kamienia jest przepiękna panorama, ale nie mam pojęcia na co. Na pewno widać stamtąd Mirów, a dalej, to chyba wzgórza, na których jest Alwernia. Popędziłem dalej, jako że byłem coraz bliżej tego miasta. Szybki upływ czasu powodował, że bałem się nie wyrobić z powrotem do domu. W dodatku zamiast omijać główne drogi, dojechałem do ruchliwej drogi wojewódzkiej. Jednak była i atrakcja – pasący się wielbłąd dwugarbny w Porębie Żegoty ;D
W Alwerni jest kilka ładnych podjazdów i jeden długi serpentynowy zjazd. Nim jednak miasto opuściłem, pogapiłem się na olbrzymie, turystyczne bogactwo opisów ścieżek i szlaków. Już wiem, że chcę w przyszłym roku przejechać Międzynarodowy Szlak Rowerowy Greenways Kraków – Morawy – Wiedeń. Kawałkiem nawet dzisiaj jechałem i wydaje się być dobrze oznakowany w przeciwieństwie do innego szlaku, o którym za sekundkę.
Chciałem zobaczyć budowlę sakralną, widoczną z okolic Alwerni. Udało mi się po chwili błądzenia po ślepych uliczkach. Miałem też nadzieję, że zajadę do wąwozu lessowego, ale nawet nie mam pojęcia którędy tam się można dostać. Na ul. Rynek zacząłem moją przygodę – jazdę główną atrakcją dzisiejszego dnia, pomarańczowym szlakiem rowerowym. Zaczęło się niewinnie od zjazdu i przejechania skrętu. Szybko spostrzegłem swój błąd i na szlak wróciłem, wjeżdżając na pagórkowaty teren, czyli sporo podjazdów i zjazdów.
Po przekroczeniu drogi wojewódzkiej nr 780 zaczęły się schody, bowiem szlak ma już kilka ładnych lat i nikt się nim nie interesuje, toteż nie zauważyłem całego symbolu na drzewie i zamiast skręcić po (zgaduję, bo wartość jest niewidoczna) 100 metrach w lewo, to ja skręciłem po 50. Później jeszcze niepotrzebnie skręciłem w prawo zamiast wjechać w zarośniętą drogę prosto. I znów winny jest brak zainteresowania tym szlakiem ze strony jego twórców, bowiem urosły wokół tej drogi nowe drzewa, a jednak nie zostały dotąd wykorzystane do nawigacji.
W Mirowie była kolejna niespodzianka – szlak został zmieniony. Na oficjalnej stronie gminy Alwernia znajduje się nieaktualna już mapka, z której korzystałem. Podkusiło mnie, by pojechać zgodnie ze starym szlakiem, ale moja przygoda szybko zakończyła się. O ile znalazłem wyblakłe znaki na drzewach kilkaset metrów od skrętu, o tyle dalej już nie wiedziałem jak się przedostać. Podejrzewam, że ktoś wybudował na miejscu dawnej trasy dom i ogrodził go, przez co sama trasa musiała zostać zmieniona. Niestety nie znalazłem żadnego sklepu, a zaczynała mi się kończyć woda...
Dojechałem prawie do Kamienia. Przeoczyłem skręt w leśną dróżkę, bo miałem z górki i jakoś tak ładnie się mknęło :) W lesie wystraszyłem jelenia, który przebiegł mi drogę. Przekroczyłem wojewódzką 780 i jadąc dalej przez las, znów przegapiłem skręt – w piaszczystą drogę. Przed Rezerwatem Doliny Potoku Rudno prawie znowu zrobiłbym nadmiarowe metry, ale zatrzymałem się na chwilę, aby spojrzeć na stojący drogowskaz ze szlakami. W samym lesie zauważyłem dwie budowle. Jedna, to niszczejący schron, druga zaś, to coś w rodzaju betonowej podstawy wieży nadawczej. Ciekaw jestem czy to dobra teoria.
Miejscowość Zalas, to kolejne miejsce, gdzie przebieg szlaku został zmieniony. Na słupach energetycznych widoczne jeszcze były ślady zamalowanych czarną farbą oznaczeń szlaku. Na nic moje starania, by odkryć drogę – szlak się urwał i był to pierwszy raz, gdy nie wiedziałem dokąd dalej jechać. Uzupełniłem zapas wody i, sprawdzając najpierw drogi w poszukiwaniu śladów szlaku, ruszyłem szlakiem jak jest na mapie – przez autostradę. Znów znalazłem się na szlaku. Nie wiem którędy doszedł, ale dojechałem do Rudna, gdzie skończyłem swoją przygodę z pomarańczą. Wspiąłem się na górę, by zobaczyć rewitalizację zamku Tenczyn.
Nadszedł czas powrotu, dochodziła bowiem godzina 16, czyli właściwie na pociąg nie zdążyłbym :) Do Krakowa dostałem się najpierw do znanej mi drogi obok miejscowości Frywałd, a dalej już znanymi dziurami (w nawierzchni). Jestem teraz negatywnie nastawiony do podróżowania po znakowanych szlakach ze względu na liche ich oznaczenia, ale może jest to zbyt pochopny wniosek. Spróbuję jeszcze kiedyś wyruszyć jakimś szlakiem, może będę miał więcej szczęścia niż dzisiaj.
Kategoria Polska / małopolskie, setki i więcej, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zesla
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Błądzenie po Dolinie Kluczwody
Wrocław – Legnica

Kategorie

Archiwum

Moje rowery